Anioły, demony, aury, uzdrowienia tłumów z raka, daty końca świata, a ostatnio nawet jakieś hybrydy – takich rzeczy ludzie szukają u Boga. Wiadomo, społeczeństwo konsumpcyjne, to i wiara konsumpcyjna.
Ja wolę inne doświadczenia z Bogiem.
O Bogu po ludzku
O uzdrowieniach, proroctwach i zjawiskach paranormalnych
Anioły, demony, aury, uzdrowienia tłumów z raka, daty końca świata, a ostatnio nawet jakieś hybrydy – takich rzeczy ludzie szukają u Boga. Wiadomo, społeczeństwo konsumpcyjne, to i wiara konsumpcyjna.
Ja wolę inne doświadczenia z Bogiem.
Po moim poprzednim wpisie myślałem, że to koniec niezwykłych i sugestywnych przypadków i teraz będę już zdany wyłącznie na siebie. Jednak Bóg po raz kolejny pokazał, że nie zamierza nagle zacząć mieć mnie w dupie tylko dlatego, że pewnie mógłbym sam sobie poradzić. Cieszy mnie to, bo dla mnie to kolejne potwierdzenie słuszności kierunku, który obrałem.
Przed rozpoczęciem poszukiwań pracy wydawało mi się, że to będzie właśnie najtrudniejsza część zadania. Okazuje się jednak, że znalezienie tutaj mieszkania jest porównywalnie – o ile nie jeszcze bardziej – wymagające.
Po naszym ostatnim Odwyk Campie (czyli spotkaniu słuchaczy odwyk.com) postanowiliśmy poszerzyć działalność Odwyku i zebrać więcej ludzi chętnych do tworzenia nowych, ciekawych inicjatyw. W planach mieliśmy wakacyjny obóz dla dzieci z hiszpańskiej wioski. Już w styczniu 2023 zaczęły się przygotowywania, dzwonienia, zbieranie wolontariuszy. Uzbierała nam się grupka dziesięciu osób chętnych do pracy. Niestety nastąpił rozpad hiszpańskiej grupy wolontariuszy i musieliśmy ten projekt przesunąć na lepsze czasy.
Znów pojechałem do Anglii, tym razem szukać pracy. A właściwie dostać pracę, bo szukałem już wcześniej – przez internet. O ile nie było problemu ze znalezieniem firmy, która oferuje sponsoring wizowy, to ze znalezieniem firmy, która odpowiada cokolwiek na wysłane CV, już problem był.
Był rok sześćdziesiąty czwarty wieku trzynastego –
papież Urban wątpił w hostii stan ciała boskiego.
Lecz w Bolsenie prosty księżu zwykłą Mszę odwalał,
gdy nagle opłatek w dłoni krople krwi wydalał!
Nie cichną echa cudu w Parczewie w województwie lubelskim. W połowie maja na drzewie ukazała się twarz. Od teraz, zamiast „widzę buzię w tym tęczu!” będzie „widzę buzię na tym drzewie!”. Tylko że nie do końca wiadomo, do kogo ta twarz należy. Jedni mówią, że to Jezus, a inni – że jego mama. Mamy XXI wiek, więc myślę, że idąc z duchem postępu to w zależności od dnia może zmieniać płeć. Chociaż jednak większość idzie w kierunku Matki Boskiej i to nic dziwnego, gdyż w Polsce o Jezusie i Bogu nikt nie pamięta.
Wylatując za granicę boję się wielu rzeczy. Że zrobię coś źle, że nie wpuszczą mnie do samolotu, że pomylę samolot, że się spóźnię, że zabłądzę i nie trafię do domu, że telefon mi się rozładuje i stracę kontakt ze światem. Czytaj dalej
W przedszkolu, w którym pracuję, codziennie w godzinach popołudniowych dzieci siadają do stołu i podajemy im tzw. „tea„. Czyli kolację.
Załóżmy, że był to czwartek. Tak jak każdego dnia dzieci z dwóch grup wiekowych z dwoma różnymi opiekunami zasiadły do dwóch różnych stołów. Stoły były oddalone od siebie o jakieś 15 metrów.
Wyszłam z kuchni, bo akurat tego dnia ja przygotowywałam kolację i pierwsze co zobaczyłam to wszystkie opiekunki, które zgromadziły się przy naszym stole i chichrały się w najlepsze.
Jedna dziewczyna została sama z całą grupą dzieci. Ona pracuje z nami sporadycznie, tylko jeśli kogoś z kadry akurat nie ma. Patrzyłam na nią i strasznie zrobiło mi się jej szkoda. Nie tak powinno być, że zostawili nową dziewczynę samą z całym stolikiem dzieci, a sami poszli się chichrać. I tak się na nią patrzyłam i tak mi jej strasznie było żal.
Wyszłam znów do kuchni z tą myślą i nagle słyszę krzyk! Wszyscy opiekunowie krzyczą! Wybiegam i patrzę co się dzieje…
Dzisiaj będzie o włosach.
Dziwne dość, jak na blog o życiu z Bogiem. Sama jestem zaskoczona, że taki temat wyniknął. W końcu Samson biblijnie temat wyczerpał, trudno by było zresztą zdublować jego doświadczenia. Ale mam na koncie osobistym małą, świeżo upieczoną historyjkę w temacie fryzury…
Dostałem w pracy premię.
A mam takie postanowienie, że co najmniej 10% przychodów oddaję na cele charytatywne. Nie dlatego, że Prawo Boże tak mówi, ani też dlatego, że się chcę wkupić w jego łaski. Po prostu widzę, że z jakiegoś powodu Bóg lubi te moje 10%. A skoro on lubi, to ja też.
Przez całe życie, od 31 lat, spotykam się z kwestią uzdrowienia. Od samego początku mego istnienia na naszej pięknej planecie. To temat-rzeka.
Ludzie są zafascynowani „powrotem do zdrowia”, czego mi serdecznie życzą. A ja niezmiennie powtarzam i tłumaczę, że mojej niepełnosprawności nie da się „wyleczyć”. Jeżeli ciągle, raz za razem, łopatologicznie wyjaśniam dlaczego, to czemuż mimo tego, wciąż słyszę to samo?