Jak kląć po chrześcijańsku?

„Kląć czy nie kląć” – to pytanie
większe niż „co na śniadanie?”.
Czym w ogóle jest przekleństwo?
Czy to językowe męstwo?
Czy też sprawa kulturowa,
jakie to są „brzydkie słowa”?
Czy jak człowiek lubi Boga,
to tylko „motyla noga”,
„w mordę jeża „ i „o kurcze”,
albo głoski słowotwórcze
tak, by tylko się nie schamić,
nazwą choroby nie splamić? Czytaj dalej

Tchórze i bohatery

I zachciało mi się obóz robić. Językowy. Chrześcijański.

Takie rzeczy to nie jest coś, co gwarantuje w życiu święty spokój. A ja lubię święty spokój. A tu ludzie, szkolenia, formalności, procedury. Ośrodek znaleźć, przepisy ogarnąć, pieniądze zebrać, więc zanim w ogóle dojdzie do najtrudniejszej części – znalezienia w ogóle chętnych – to już dawno się ta ciuchcia wykolei.

Myślę sobie więc: ja mam całkiem dobrą wizję, ale to musi mieć Bóg w tym interes. Nic tu nie poradzę. Tu musi nastąpić seria zbiegów okoliczności. Więc albo cudem, albo wcale.

Czytaj dalej

Szanowny Pan Bóg zajmuje się pierdołami

Piszę ten tekst, bo mi się ostatnio przypomniało, że dawno temu się gospelowałem. I jednego razu nasz zespół miał zaplanowany koncert w miejscowości o nazwie Zimna Woda (nie żartuję, naprawdę taka istnieje). To było na jakimś festynie, przygotowali scenę na otwartym powietrzu. No i przyjechaliśmy śpiewać. I lunęło, jakby ktoś na nas mokrą ścierę wykręcał. No i staliśmy na tej scenie i śpiewaliśmy – w zimnej wodzie.

Czytaj dalej

Ile?

Byłeś głodny, a nie nakarmiłem cię.
Byłeś spragniony, a nie dałem ci pić.
Byłeś samotny, a nie pocieszyłem cię.
Byłeś nagi, a nie ubrałem cię.
Byłeś chory i w więzieniu, a nie odwiedziłem cię.

Przyjacielu, przepraszam.
Ile jeszcze zaniechań zniesie nasza przyjaźń?

Dlaczego Bóg mnie robi w ch*ja?

To była jedna z tych nierzadkich chwil, kiedy myłem zęby i zadałem sobie to pytanie. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, moje życie nie jest zbyt romantyczne. Pracuję w firmie produkującej beton. A przecież jest tyle ciekawszych produktów. Lizaki w kształcie serca, różowe baloniki, albo miętowe peniski w czekoladzie.

Czytaj dalej

Cover Genezis

Pod koniec aktu stworzenia
pełen dumnego westchnienia
spojrzał Pan wprost na Adama,
gdy już mu obeschła rama
i myśl go zaczęła trawić:
„Mogę jeszcze to poprawić!
Co udane z wersji beta
wstawię. Wyjdzie mi kobieta!”

Czytaj dalej

Porażki naszej codziennej daj nam dzisiaj

Normalny człowiek zrobi wszystko, żeby tylko uniknąć w życiu porażki.

I nic dziwnego.

Smak porażki jest tak wstrętny, a uczucie tak upokarzające, że prędzej człowiek zrezygnuje ze wszystkich sukcesów, byle tylko uniknąć poczucia przegranej – świadomości, że nie wyszło, że żal, litość, beznadzieja.

Ludzie tacy już są. Strach przed porażką jest bardziej przekonujący niż nadzieja na sukces. Ale nigdy przepaść nie była aż tak ogromna jak w epoce elektronicznych mediów kieszonkowych.

Czytaj dalej

Łukasz czyta Biblię

Odkąd cieszę się życiem, wszystko wygląda inaczej. Słońce świeci, ptaki ćwierkają, ludzie są mili, obiad jest smaczny.

Zmieniło się coś jeszcze. Zacząłem czytać Biblię. Może miała na to wpływ wizyta Świadków Jehowy, którzy proponowali mi kurs biblijny. Może zachęciła mnie nowa metoda, którą przedstawiono w kościele. Może słońce, które tak ładnie świeciło tego dnia, zrobiło robotę.

Czytaj dalej

Jak zacząłem cieszyć się życiem

Ten temat towarzyszy mi od zawsze – całe moje chrześcijańskie życie, nie licząc samego początku. Już na pierwszym blogu na Odwyku, wiele lat temu, napisałem bardzo smutną notkę o radości. Mówiąc dokładniej, o moim braku radości.

Gdy przepracowałem inne tematy, sprawa cieszenia się życiem znów stała się dla mnie bardzo dobrze widoczna. W listopadzie prosiłem Boga tymi słowami: „Boże, proszę, naucz mnie cieszyć się życiem”. W grudniu dostałem odpowiedź.

Czytaj dalej