Rembrandt namalował obraz “Syn marnotrawny”, który przedstawia ojca obejmującego syna. Słyszałem kiedyś interpretację, że obraz ten przedstawia Boga, ponieważ jedna ręka ojca jest męska, a druga kobieca. Przesłaniem obrazu ma być to, że Bóg ma naturę zarówno ojca jak i matki.
Piękny obraz, wymagał wiele pracy. Ale przecież pokazuje tylko jedną cechę Boga.
Na tym polega problem: nie da się mieć jednego obrazu Boga, który będzie prawdziwy w wyczerpujący sposób. Bo czy możliwe jest poznać o objąć całość Boga ludzkim rozumem?
Dlaczego więc ludzie są tak bardzo przywiązani do tych swoich obrazów, tak jakby mieli pewność, że są one stuprocentowo prawdziwe?
Bo mają pewność.
W stu procentach
Miałem kontakt z wieloma różnymi ludźmi, ale zauważyłem ciekawą cechę wspólną dla wszystkich i wszędzie. Niezależnie od kraju, wyznania, płci i wieku, każdy człowiek uważa swoje wyobrażenia za stuprocentowo prawidłowe.
Mówi się na przykład: „Bóg nie akceptuje homoseksualistów”, podczas gdy wszystkie Ewangelie opowiadają o tym jak Jezus rozmawiał ze wszelkiej maści grzesznikami. I nawet jadał z nimi. A w tamtej kulturze zjedzenie wspólnego obiadu z kimś uważane było za dowód bliskiej relacji. Nic dziwnego, że co bardziej religijnym ludziom to się nie spodobało. Oni – tak jak ich dzisiejsi odpowiednicy – mają swój własny obraz Boga, którego nawet treść Biblii nie jest w stanie zmienić.
I tu jest najciekawsza sprawa: te stuprocentowo słuszne przekonania ludzi, nawet jeśli są sprzeczne z innymi ich stuprocentowymi przekonaniami, dalej są słuszne i stuprocentowe. Bo ci sami ludzie, którzy ignorują Biblię, daliby sobie uciąć parę części ciała na dowód, że traktują Biblię jako najwyższy autorytet w temacie Boga.
Co ludzie powiedzą?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że im bardziej ktoś jest pewny swojego zdania, tym atrakcyjniej wygląda dla ludzi z zewnątrz. Wygląda jak pewny siebie przywódca, który poznał drogę do lepszego życia i ma odpowiedzi na wszystkie pytania. Tak się rodzą podziały, tak powstają nowe kościoły i denominacje. Bo co zrobić kiedy różni ludzie trafią na różnych liderów, a w wszyscy są bezgranicznie pewni, że inni muszą się mylić? I w ogóle po co się przejmować się zdaniem innych? Niech idą do piekła, jak nie zgadzają się z moim zdaniem!
Ciarki mnie przechodzą jak słyszę kogoś pewnego siebie. Jakbym słyszał reklamę. Każdy wie, że reklamy kłamią. A nawet jeśli zdarzają się uczciwsze wyjątki, to i tak reklama ukrywa całą prawdę. Pewni siebie ludzie są tacy sami: kłamią. Nawet jeśli nie mijają się z prawdą co do faktów, to ich kłamstwem jest ostentacyjna pewność i rozsiewana wokół aura nieomylności.
Kogo słuchać?
Moja rada: słuchajcie chętniej tych, którzy nie są pewni, albowiem oni jedynie są uczciwi. A przynajmniej jest na to większa szansa.
A co z obrazem Boga?
Mój obraz Boga jest pusty. Zwyczajnie nie wiem jaki jest Bóg. Trudno się do tego przyznać, ale taka jest prawda. Mam bardzo niewiele doświadczeń i chociaż żyję z Bogiem już parę lat, ciągle mnie coś zaskakuje. I kiedy mam wrażenie, że już coś wiem, dowiaduję się później, że to ciągle mało.
Ale nie martwię się! Wręcz przeciwnie. Życzyłbym wszystkim ludziom, żeby mało wiedzieli. Może wtedy byłoby mniej wojen i kłótni.
Oczywiście każdy człowiek uważa swoje wyobrażenia za prawidłowe. Nie możesz posiadać przekonania, które uważasz za nieprawidłowe, to paradoks. Nie da się operować w taki sposób. A operować trzeba.
Nie sądzę, że wiele ludzi uważa się za nieomylnych. Problem jest jednak głębszy – większość ludzi uważa dyskusję za formę potyczki plemiennej. Mieć pretensje w takiej sytuacji do kogoś, że nie zdradza się z własnymi lękami to jak dziwić się, że bokser nie opuszcza gardy, choć przecież ręce już mu całkiem musiały zdrętwieć w tej pozycji.
Tak się rodzą podziały, tak się rodzą nowe kościoły i denominacje. Tak również zrodziło się Chrześcijaństwo. Czy myślisz, że ludzie, którzy dobrowolnie dali się ukrzyżować nie byli bezgranicznie pewni, że to oni mają rację, a wyznawczy starych bogów się mylą?
Masz rację. W takim razie jest to dużo bardziej skomplikowane, niż napisałem. Ale warto zwracać uwagę na nadmiar pewności.
Walka o nieomylność przekonań ma jeszcze jedno podłoże. Chrześcijanie często myślą, że to właśnie ustalenie jedyniesłusznego credo, czyli unifikacja poglądów to jest ta słynna oczekiwana jedność.