Kultura przymusu i udawania

Przeczytałem ostatnio artykuł o dziewczynie, która dała swojej koleżance jako prezent ślubny kopertę wypełnioną gazetami (żeby się nie odróżniała od takiej wypełnionej pieniędzmi). Dlaczego? Bo tamta jest bogata (w przeciwieństwie do narratorki), a nikt przecież nie ma obowiązku dawać pieniędzy w prezencie ślubnym.

O CO CHODZI W WESELACH

Nawet jeśli historia nie jest prawdziwa, to dobrze wpisuje się w obecne czasy i kulturę. Można z niej wyciągnąć parę ciekawych wniosków:

  1. Każdy, kto przychodzi na wesele, musi dać kasę w prezencie.
  2. Jeśli ktoś nie może dać prezentu (bo na przykład jest biedny), musi podać jakiś wykręt, przeprosić, w ostateczności musi być widać, że mu głupio z tego powodu.

Co jeśli nie masz ochoty przepraszać za niezrobienie czegoś, co nie jest twoim obowiązkiem? Masz dwa wyjścia: albo nie iść na wesele, albo iść i udawać, że robisz wszystko zgodnie z oczekiwaniami.

Nie będę ukrywał, że dla mnie to wszystko jest chore. Udawania i sztuczności nie lubię. Choć czasami może mieć jakieś pozytywne skutki, raczej zawsze robi więcej złego niż dobrego. Nie mówię tu o żartach czy aktorstwie, które zwykle wymagają jakiejś formy udawania. Mówię o celowym wprowadzaniu kogoś w błąd, żeby uzyskać jakieś korzyści lub coś sobie ułatwić.

CO JEST NAJGORSZE

Ale w tej sytuacji udawanie, choć jest problemem, to trochę mniejszym przy drugiej rzeczy, której nie znoszę: przymusie.

Przymus jest w tej historii na każdym kroku: od pójścia na wesele, “bo nie wypada nie pójść”, przez dawanie prezentów, życzenia, gratulacje, po tłumaczenie się autorki z decyzji, którą podjęła. Wszystko to są przymusy najgorszego rodzaju – ukryte, niemówione wprost. Oczekiwania, których nikt nie lubi, ale każdy ma. Nikt nie mówi: “musisz zrobić to czy tamto, bo my tak chcemy”. Chyba że do dziecka. Dorosłemu mówi się, że musi zrobić to czy tamto, “bo tak wypada”, “bo co ludzie pomyślą”, “bo jak to będzie wyglądać”, “bo to wstyd robić inaczej”. Inne słowa, ale taki sam przymus, w tym przypadku przyprawiony paskudną manipulacją. Bo nigdy nikt nie tłumaczy, dlaczego to wstyd i co to znaczy “nie wypada”.

Wesele, jak sama nazwa wskazuje, jest po to, żeby się weselić, czyli cieszyć. W dokładnie taki sposób, jak sobie tego życzą organizatorzy. Jeśli przypadkiem ten sposób ci nie odpowiada, bo na przykład jesteś introwertykiem i nie lubisz hałasu, tańczenia, ani dużych ilości naraz ludzi, to coś jest z tobą nie tak. Przecież to dzień radości, wszyscy muszą się cieszyć. Ty MUSISZ się cieszyć! Masz się cieszyć, rozumiesz?! Spróbuj tylko się nie cieszyć, albo robić to w inny sposób, niż my uznamy za stosowne (np. grając na telefonie w kącie sali)…

JAK DZIAŁA PRZYMUS

Najciekawsze jest to, że przymus ten zwykle jest pośredni. Najczęściej parze młodej nie zależy na prezentach, kasie ani życzeniach, tylko na tym, żeby spędzić fajnie czas z rodziną i najbliższymi. Kto więc zmusza ludzi do przynoszenia prezentów? Ich własna świadomość. To ona wywołuje poczucie winy, jeśli nie zrobisz tak, jak oczekują inni. A raczej – jak wydaje ci się, że oczekują. Czasem pomagają w tym najbliżsi, którzy nazbierali tak dużo przymusu w sobie, że muszą podzielić się nim z innymi.

Miałem kiedyś taką sytuację, że ktoś z mojej rodziny powiedział, że przestaje obserwować moje wpisy, bo nie podoba mu się tematyka. Czy ja kogoś zmuszam do obserwowania moich wpisów? Czy będę gorzej traktował albo krzywo patrzył na kogoś, kto usunie mnie ze znajomych? Oczywiście, że nie. Nigdy nawet czegoś takiego nie zasugerowałem. A jednak wspomniany człowiek czuł przymus poinformowania mnie o tym i przeproszenia, że tak postanowił. Tak jakby to było jakieś przestępstwo.

Tak samo autorka artykułu – mimo że twierdzi, że nie zrobiła nic złego, z jakiegoś powodu czuła potrzebę napisania o tym i wytłumaczenia się przed obcymi ludźmi. Ciekawe…

CO TO MA WSPÓLNEGO Z BOGIEM?

Ten blog w założeniu ma być o Bogu, a tu nie było ani słowa. O co chodzi? Bloga czytają nie tylko wierzący, a to powyżej to zdroworozsądkowe spojrzenie na problem, więc powinno trafiać do wszystkich. A teraz część dla Chrześcijan.

Otóż uważam, że każde udawanie i każdy przymus oddala nas od Boga. Jeśli robisz coś dla ludzi, bo musisz, ale wcale nie chcesz, to czy nie będziesz tak samo postępował wobec niego? Apostoł Paweł napisał:

“Każdy jak postanowił w swym sercu, tak niech zrobi, nie z żalem ani z przymusu, gdyż radosnego dawcę Bóg miłuje.” [2Kor 9,7]

Myślę, że Bogu zależy na ludziach, którzy robią coś dla niego lub ze względu na niego, bo chcą i uważają to za dobre. Pewnie robienie czegoś dobrego ze względu na obowiązek albo wewnętrzny przymus nie jest takie najgorsze. Jednak nie daje to radości, a rodzi niechęć.

3 komentarze

  • Ja nieraz byłam w sytuacji, ze nie miałam kasy do koperty na wesele, ale chciałam jakoś uporać z tym przymusem, żeby się cieszyć z ludźmi co mnie zaprosili. I jest takie wyjście, żeby kreatywnie coś pomyśleć i zrobić coś samemu, z radością: napisać wiersz, narysować karykaturę, nagrać na płytę jakieś oryginalne życzenia, zrobić ręcznie jakąs pamiątkową ozdobę – kto tam co umie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *