Ty

Pożycz skórę

„Naśladownictwo najwyższą formą podziwu”. Bywa? Ano bywa.

Idole

Pamiętam jak w dzieciństwie chciałam być różnymi osobami, które robiły na mnie wrażenie. Bardzo często, przykładowo, udawałam chłopaka na potrzeby wcielania się w ulubioną postać z kultowego komiksu „Thorgal”. Bo Thorgalem to warto było być! A nie jakąś dziewczynką, co się boi, że groźny syn sąsiada znów jej nasypie piasku we włosy.

A jak podrosłam to moim idolem stał się jeden dyrygent. Chodziłam na wszystkie koncerty, czasem nawet na próby. Ubierał się w czarne golfy, co było łatwe do skopiowania. Gorzej z fryzurą – byłam za młoda na farbowanie moich blond kosmyków (nikt z dorosłych nie rozumiał moich artystycznych potrzeb), więc żeby zbliżyć się wizerunkowo do wizji brunetki nosiłam czarny kapelusz. I jak tylko mogłam zaczęłam uczęszczać na zajęcia z dyrygentury, naśladując ruchy mojego mistrza i zyskując punkty na skali autocenzury.

Dookoła mnie działo się podobnie. Ci, co słuchali Depeche Mode, tak zwani „depesze” chodzili ubrani charakterystycznie, rozpoznawalnie dla ich poczucia przynależności. Pewna grupa chodziła ubrana na czarno z elementami purpury.

Najcenniejsi w tamtych czasach byli bohaterowie z filmów i książek, którzy również zyskiwali swoich wyznawców, poszukiwaczy wartościowej tożsamości do zdobycia.

Czemu chcesz być supermanem?

Z jednej strony to tylko zabawa. Z drugiej – może to walka ze swoimi lękami i udawanie kogoś silnego, kogo reprezentuje marvelowski kostium superbohatera? A może to deficyty miłości w domu rodzinnym, które sprawiają, że dzieci nie wierzą w siebie jako ludzi godnych miłości i próbują na nią zasłużyć byciem kimś innym?

Mój kontakt z maluchami w wieku przedszkolnym to kontakt z tuzinem indywidualistów, niepowtarzalnych osobowości, noszących w sobie źródło jedynego w swoim rodzaju spojrzenia na świat. A potem coś idzie nie tak. Dopada ich socjalizacja oraz unifikacja – zabójcy kreatywności.

Wybierz p***!

Cały proces wtłaczania człowieka w obowiązujące ramy jest przedstawiany jako pożyteczny:

„Bądź sobą – wybierz pepsi!”

Czyli: bądź takim jakim my cię widzimy, a my widzimy w tobie klienta. Albo studenta. Albo syna. Albo magistra z renomowanej uczelni.

Albo nieprzeciętną dziewczynę co podkreśli swój styl produktami wiodącej marki i w ten sposób (sobie tylko znany) zaznaczy własną odrębność, wyrażając siebie za pomocą modnej w tym sezonie unikalnej spódnicy, którą wybrało już 78% zadowolonych klientek!

Pożycz skórę

I jakoś tak się dzieje, ze ludzie przytłoczeni ogromem możliwości przywdziania czyjejś skóry tracą wartość swojej własnej. Przestają odkrywać siebie wchodząc w czyjeś – niby lepsze – buty.

Odkryją co najwyżej nowy rodzaj niewygody, bo zanurzenie w obcym świecie pozwala dostrzec cienie własnego. I zaczyna się słynny bal maskowy, gdzie na rzecz promowanego sposobu bycia ludzie ukrywają swoją twarz, nieraz nawet przed samym sobą. I męczą się z tym okrutnie, odczytując swoje cierpienia jako przejaw niewystarczającej transformacji, więc podejmują kolejne wysiłki, by zwiększyć elementy dostosowawcze.

Wiedzę o tym, jak się dostosować, mamy już nie na wyciągnięcie ręki, ale na mały ruch kciuka. Rozwój najpierw telewizji, potem internetu stworzył rzesze idoli w dziedzinach, które kiedyś absolutnie do tego nie aspirowały. Młodość zaczęła się tym karmić, nie zauważając, jak bardzo przetworzona jest to żywność i ile w niej chemicznego oszustwa. Jakakolwiek tożsamość zbudowana na nieprawdziwym gruncie rozwala się i kruszy na każdym rogu. Bo to nie może działać, bo tego w zasadzie… nie ma. Jest wrażenie, doinwestowane czasem i pieniędzmi, oraz intelektualnym wysiłkiem. Ale jak to z wrażeniem bywa – nie ma w nim elementów trwałych.

A jak tam w Sierra Nevada?

Nieraz rozmawiam z kimś na tematy ogólne. W rozmowie padają błyskotliwe uwagi na temat kondycji ludzkości, potoczyste wypowiedzi o zjawiskach ogólnych i tendencjach prospołecznych. Same uogólnienia. Ale jak nagle zadam takiej osobie proste pytanie o jej własne preferencje, o to co lubi, czego się boi, o czym marzy – to nagle zaczyna się jąkać. Bo nie wie. Bo siebie nie zna. Wie, co lubią ludzie w Senegalu, jacy są Ukraińcy, kim warto być w Wenezueli, gdzie pracuje się najlepiej w województwie śląskim. A wiedzy o sobie brak.

I jak tu lubić kogoś, kogo się zablokowało – siebie? I jak dać światu coś, co tylko ty możesz dać? Nikt inny, już nigdy i nigdzie nie będzie właśnie taki.

Gdyby każdemu z nas dać maksymalnie 3 miesiące życia, można by obudzić w nim chęć do robienia tego, co zawsze chciał robić. Ale po co czekać na ultimatum i to dość dramatyczne, skoro już teraz masz wybór Wiesz w ogóle, że go masz? Ludzie na łożu śmierci nieraz wreszcie łapią się na tym, że jedyne czego żałują,to że nie zrobili wielu rzeczy, które chcieli zrobić.

Co to jest „ja”?

Bycie sobą to czasem po prostu zaprzestanie starania się, żeby być kimś innym. To jeden z podstawowych elementów wolności, jaką Bóg ma dla człowieka.

Paradoksalnie, naśladować Jezusa też można dopiero wtedy, gdy przestaniemy naśladować innych. No bo jakby w Jego ciele dłonie chciały naśladować nogi, tobyśmy chodzili na rękach i szczerze wątpię, żeby to usprawniało jakąkolwiek podróż, nawet do pobliskiej Biedronki, nie mówiąc o realizacji Jego szerokokątnej wizji naszego życia.

Bóg w całej Biblii pokazuje, jak bardzo stawia na indywidualizm. Na niepowtarzalność, unikatowość, jedyność. Traktuje różnorodność jako bogactwo. W szkołach i zakładach pracy to jest często antagonizm. On inaczej nas kwalifikuje. Taki Mojżesz (w powszechnej opinii facet co nie ma gadanego) może co najwyżej paść trzodę w madianickiej części pustyni. A tu się nagle okazało, że mógł stać się liderem jednej z większych akcji narodowo-wyzwoleńczych w dziejach. A są to dzieje, że tam to i dziewice rodzą dzieci, i nawet ich wiekowe niepłodne krewne.

Bóg cię kocha

Bóg cię kocha – to jest w ogóle super-tekst wszechczasów, ale jak to zwykle z takimi tekstami bywa, całkowicie stracił swoją znaczeniową nośność. Większość osób, które go słyszą, komentują tonem znawcy zwyczajowym „amen!” Bo oczywiście to bardzo miło usłyszeć, że ktoś nas kocha, zwłaszcza, że i nie-byle kto!

Dobrze, ale za co?

Ten Jezus i te dary, obietnice, życie wieczne, to… dla mnie? No ale ja taki niespecjalny raczej jestem… Więc czemu?

Ano temu, ze Bóg zna prawdę o tobie. I o mnie. I ta prawda, jedna z tych, co to nas wyzwoli, jest czymś do odkrycia.

Jak się odkryje, to się okaże, że każdego można kochać za jego unikatowość. Każdy z nas jest nosicielem niepowtarzalności, czego źródłem jest nieustanny cud powoływania człowieka do życia, stworzonego na nieskończony obraz Stwórcy w miliardach kreatywnych odsłon.

Dzisiaj trudniej niż kiedykolwiek znaleźć odwagę stawania się sobą a nie klonem kulturowych wzorców swego otoczenia. Ale właśnie dlatego, że rzadkie, jest jeszcze bardziej wartościowe. Dla nas samych i dla reszty świata.

Tak łatwo teraz być skutecznie zachęconym do unifikacji, do nie wychylania się z tłumu. Ale w miejsce rezygnacji z naśladowania i udawania, pojawia się szansa. Szansa na prawdziwe – bo twoje własne – życie.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *