Wojna zawsze jest przegrywem.
Z każdym militarnym zrywem
(pomijając trefne drony)
są ofiary w obie strony…
Nie ma w tej grze sum zerowych
ani też rozwiązań zdrowych.
Bo najwięcej tracą w boju
ci, co chcieli żyć w pokoju… Czytaj dalej
Category - Wiara
To było pod koniec 2010 roku, gdy studiowałem w Poznaniu i mieszkałem w pokoju u Pana Edwarda. Było to krótko po moim nawróceniu się. Miałem wtedy różne przeżycia i nie potrafiłem jeszcze rozpoznać, co jest od Boga, a co nie.
Brałem kąpiel, podczas której oświadczyłem Bogu, że oddaję mu swoje ciało. Po chwili naszła mnie szalona myśl, by wyjść z wanny nago na korytarz. Chciałem to zrobić, ale się bałem. Usłyszałem:
Przecież oddałeś mi swoje ciało.
Ten argument najwyraźniej do mnie przemówił, bo po chwili byłem już za drzwiami mieszkania Pana Edwarda.
Humanizm cierpliwie radzi –
w samorozwój wciąż prowadzi.
Owcy mądrość zaś stanowi –
kiedy ufa Pasterzowi.
On przegania wilka z lasu,
On gwarantem jest wypasu.
Widząc kątem oka Jego –
wiem, nie braknie mi niczego.
Bez Niego stado głupieje,
w owczym pędzie – zbaranieje.
Myślę sobie więc nad ranem,
jak być owcą, nie baranem.
W „Prostych rymach bez estymy”
niekaralność zaświadczymy:
I zachciało mi się obóz robić. Językowy. Chrześcijański.
Takie rzeczy to nie jest coś, co gwarantuje w życiu święty spokój. A ja lubię święty spokój. A tu ludzie, szkolenia, formalności, procedury. Ośrodek znaleźć, przepisy ogarnąć, pieniądze zebrać, więc zanim w ogóle dojdzie do najtrudniejszej części – znalezienia w ogóle chętnych – to już dawno się ta ciuchcia wykolei.
Myślę sobie więc: ja mam całkiem dobrą wizję, ale to musi mieć Bóg w tym interes. Nic tu nie poradzę. Tu musi nastąpić seria zbiegów okoliczności. Więc albo cudem, albo wcale.
Po moim poprzednim wpisie myślałem, że to koniec niezwykłych i sugestywnych przypadków i teraz będę już zdany wyłącznie na siebie. Jednak Bóg po raz kolejny pokazał, że nie zamierza nagle zacząć mieć mnie w dupie tylko dlatego, że pewnie mógłbym sam sobie poradzić. Cieszy mnie to, bo dla mnie to kolejne potwierdzenie słuszności kierunku, który obrałem.
Przed rozpoczęciem poszukiwań pracy wydawało mi się, że to będzie właśnie najtrudniejsza część zadania. Okazuje się jednak, że znalezienie tutaj mieszkania jest porównywalnie – o ile nie jeszcze bardziej – wymagające.
O, przepraszam! Nie zauważyłem, że mam nową publikę. Wybaczcie, że tak niesmacznie zacznę, ale co właściwie można robić, jak nie ma dziewczyn?
Po naszym ostatnim Odwyk Campie (czyli spotkaniu słuchaczy odwyk.com) postanowiliśmy poszerzyć działalność Odwyku i zebrać więcej ludzi chętnych do tworzenia nowych, ciekawych inicjatyw. W planach mieliśmy wakacyjny obóz dla dzieci z hiszpańskiej wioski. Już w styczniu 2023 zaczęły się przygotowywania, dzwonienia, zbieranie wolontariuszy. Uzbierała nam się grupka dziesięciu osób chętnych do pracy. Niestety nastąpił rozpad hiszpańskiej grupy wolontariuszy i musieliśmy ten projekt przesunąć na lepsze czasy.
Coraz nowe rarytaski
wśród wyborczej lśnią kiełbaski,
nadzianej obietnicami,
które razem z wyborcami
(nadzianymi też: na minę)
preparują gadaninę,
która rząd nic nie kosztuje,
bo otruty sponsoruje. Czytaj dalej
Był rok sześćdziesiąty czwarty wieku trzynastego –
papież Urban wątpił w hostii stan ciała boskiego.
Lecz w Bolsenie prosty księżu zwykłą Mszę odwalał,
gdy nagle opłatek w dłoni krople krwi wydalał!
Nie cichną echa cudu w Parczewie w województwie lubelskim. W połowie maja na drzewie ukazała się twarz. Od teraz, zamiast „widzę buzię w tym tęczu!” będzie „widzę buzię na tym drzewie!”. Tylko że nie do końca wiadomo, do kogo ta twarz należy. Jedni mówią, że to Jezus, a inni – że jego mama. Mamy XXI wiek, więc myślę, że idąc z duchem postępu to w zależności od dnia może zmieniać płeć. Chociaż jednak większość idzie w kierunku Matki Boskiej i to nic dziwnego, gdyż w Polsce o Jezusie i Bogu nikt nie pamięta.
Hej,
Piszę to prawie w Walentynki, ale to akurat przypadek. Ale za to nie przypadkiem trafiłam na list do Efezu. Ten drugi, z Apokalipsy. Pełen pochwał za „działalność gospodarczą”, ale z zarzutem porzucenia „pierwszej miłości”.
No i zaczęłam wspominać, jak to było na początku: ten zachwyt, zaangażowanie, wzruszenia, emocje, pasja, cała tak zwana gorliwość (to słowo naprawdę tutaj pasuje, nawet w XXI wieku). Pamiętam ten stan zakochania, gdzie ciągle myślisz o Nim, chcesz o Nim gadać, z Nim przebywać, gapić się na Niego z tym rozanielonym uśmieszkiem chodzącego pośród chmur amorka. Dobrze to całkiem wspominam, choć tak mało towarzyszyło mi świadomości, rozsądku no i, trzeba przyznać, prawdziwej miłości też. Niewiele decyzji było przemyślanych, płynęło duchowe flow, a jego nurt niósł mnie z prądem fazy neofickiej.