Dinozur

Kamieniami w dinozaury

Były premier Ewa Kopacz rzuciła niedawno w trakcie wywiadu malowniczym porównaniem. Powiedziała, że dawno dawno temu, kiedy ludzie polowali na dinozaury, nie mieli strzelb. Więc rzucali w nie kamieniami. I tak rzucali, rzucali aż zabili.

Nie wiem czego to miała być ilustracja i wszystko mi jedno, ale internet pękał ze śmiechu. I słusznie, bo porównanie jest śmieszne na tylu poziomach, że każdy znajdzie swój. A premier, jak fantazja, jest od tego, żeby bawić się, żeby bawić się, żeby bawić się na całego.

Z czego się śmiejecie?

Ja mam ubaw nie tylko z pani Kopacz i jej malowniczego wyobrażenia świata, ale jeszcze dodatkowy z tych, co się śmieją.

Bo jeden z powodów, dla których porównanie jest śmieszne jest taki, że według tego czego nas uczą w szkole (a jest to święte i nie podlega dyskusji, bo to przecież „nauka”) dinozaury wyginęły długo zanim na ziemi pojawili się pierwsi ludzie.

Więc to śmieszne, że Kopacz taka głupia, o jakie śmieszne.

Dla mnie co innego jest śmieszne: że premierzyca (jak się to mówi po feministycznemu? „premierka” chyba nie, kojarzy się z „przepierka”) mówi o rzucaniu w dinozaury tak, jakby tam była. Jakby sama widziała polowania na dinozaury. Traktuje to jak fakt.

I mnie ta jej pewność śmieszy. Raduje mnie oderwanie od rzeczywistości, tak typowe dla rządzących, niezdolność do rozróżniania między tym, co byśmy chcieli, żeby było, i tym co wiemy, że było. Ludzie mają widać tak głęboką potrzebę wiary, że zlewa im się to w jedno. Religia, nauka, komunizm, unia europejska – wszystko jedno. Byle czuć tą pewność, którą daje silna wewnętrzna wiara.

I dokładnie tak samo śmieszni jak premierzyca Kopaczowa, są wszyscy, którzy się z niej śmieją mówiąc: „no przecież każde dziecko wie, że dinozaury nie żyły razem z ludźmi!”

Więc dowodem na to, że coś miało miejsce, ma być fakt, że „każde dziecko wie”? To może niech dzieci piszą historię.

Problem szachowy

W szachach istnieje ciekawy rodzaj zagadek logicznych. Zadanie polega na tym, żeby widząc układ na szachownicy zgadnąć jak ta szachownica wyglądała kilka ruchów wcześniej.

Spróbujcie! Każdy kto próbował ten, wie, że ten rodzaj zagadek jest nieporównywalnie bardziej skomplikowany niż zagadki typu „jak zrobić mat w trzech ruchach”.

Przykładowo, jeżeli widzisz na szachownicy dwa króle, skoczka i wieżę, to wiadomo, że trzy ruchy później nie może na szachownicy być nic więcej niż dwa króle, skoczek i wieża. Może być ich tylko mniej. Znamy też wszystkie możliwe ruchy.

Ale jak zgadnąć co się działo ruch wcześniej, skoro nie znamy przedniego stanu szachownicy? W poprzednim ruchu coś mogło być na przykład zbite. Ale skąd wiedzieć co, skoro tego już nie ma?

Więc na ogół wzruszasz ramionami i mówisz: panie, kto to może wiedzieć? Trzy ruchy temu mogło być wszystko!

W życiu problemy z odgadywaniem przeszłości są daleko bardziej skomplikowane, bo życie nie ma ograniczonych zasad, jak szachy. Na szachownicy życia mogły być figury, których dziś już nie ma. Może te, które dziś znamy, poruszały się zupełnie inaczej. Może reguły gry były inne. Kto to może wiedzieć?

Nie znaczy to, że zupełnie nic się nie da wiedzieć, w końcu te zagadki szachowe są tak konstruowane, żeby dało się je rozwiązać. W życiu też mamy niejedną możliwość. Mamy ślady. O, ślady wiele mogą powiedzieć! Mamy świadków. Ci powiedzą jeszcze więcej. Mamy sprawdzone metody. Najlepsze z nich nazywano w skrócie „nauką”, zanim ten przymiotnik zaczął określać religijną wiarę w ustalone stadnie dogmaty. Mamy sprytne urządzenia, które niestety też coraz częściej stają się przedmiotem religijnego uwielbienia, czego wyrazem jest popularność serialu Black Mirror.

Ale fakt pozostaje faktem: ustalanie przeszłości jest daleko trudniejsze niż ekstrapolowanie przyszłości.

Pobijmy się o dinozaury

Dlatego nikt, kto zdaje sobie sprawę z tego, że jest problem, nie będzie śmiał się z kogoś, kto wcale nie jest przekonany, że ludzie i dinozaury żyły kiedyś razem. Ani nikt nie będzie kpił z kogoś, kto z kolei uważa, że dinozaury wyginęły kilkadziesiąt milionów temu. Ani nawet z kogoś, kto uważa, że miało to miejsce kilkadziesiąt lat temu.

Bo każdy kogo śmiech wynika z nieuzasadnionej niczym racjonalnym pewności siebie, jest sam śmieszny. Bo w swoim nadętym przekonaniu, w czysto religijnej wierze w swoje ustalenia, które są niczym więcej jak uzasadnionym zgadywaniem, pomylił fikcję z rzeczywistością. Zapomniał który dziś dzień, która godzina, i gdzie my w ogóle jesteśmy.

Przykro mi burzyć czyjeś wierzenia religijne (pewnie nawet jest to jakimś przestępstwem w tych czasach, ale na własnym blogu Facebook ani Google mnie nie ocenzurują). Ale muszę je burzyć, bo nie dość, że oddalają nas od prawdy, to jeszcze sprawiają, że ludzie są wobec siebie niemili. Zajadli, wredni i niepotrzebnie nieprzyjemni.

Zburzmy swoje religie!

Burzę więc: oto prawdziwa nauka rozróżnia między interpretacją a faktem, propozycją a rzeczywistością. I akceptuje swoje ograniczenia. Natomiast religia nazywana dziś często „nauką” lub czasem „racjonalizmem”, jest de facto bogiem, którego wyroki nie podlegają żadnej dyskusji. Ten bóg nie ma żadnych ograniczeń w podawaniu w co należy wierzyć. Jeżeli kapłani tej religii („naukowcy”) coś ustalą wspólnie, to automatycznie znika wszelka wątpliwość. Co by to nie było, wszyscy mają odtąd obowiązek uznać te postanowienia za równoważne z faktami.

Padające więc w dyskusjach często argumenty typu: „naukowcy są tu zgodni”, „nauka dowiodła” albo „nie zgadzam się z tym panem, bo nie jest naukowcem”, są przejawem nie racjonalizmu, ale religijności. Bo nie w tym problem, że nie słuchasz kapłana innej religii niż twoja. Tylko w tym, że zrobiłeś z nauki religię. Dlaczego?

Z kolei obrońcy życia stworzonego, walczący w imię Jezusa walczącego, mają na sobie daleko większą odpowiedzialność. Bo ich deklaracja przynależności zobowiązuje ich przecież do postawy a la Jezus: a więc z sympatią i zrozumieniem. Lub górnolotnie mówiąc: z miłością.

Tymczasem najczęściej spotykane religijne, dogmatyczne stanowisko w sprawie pochodzenia wiewiórki, skutkuje zabetonowaniem się w swoich wyobrażeniach przeszłości. A to z kolei wywołuje albo wrogie postawy albo niepojęty upór w trzymaniu się raz przyjętych opinii. Wtedy ta wersja szachownicy sprzed wielu wielu ruchów, jest tak mocno broniona, jakby powątpiewanie w fakt, że Wielki Kanion Kolorado jest wynikiem działania biblijnego potopu, był równoznaczny z zamordowaniem Jezusa.

Wróćmy do szachów

Przypomnę jeszcze raz: ustalanie tego jak się dokładnie miała sprawa z potopem, kiedy żyły dinozaury lub ile faktycznie lat żyli ludzie przed potopem, jest tą samą klasą problemów, co ustalenie jak wyglądał układ na szachownicy dwadzieścia ruchów wcześniej. Spróbuj to zrobić, i przekonasz się sam. Zauważysz też, że im bliżej końca partii, tym bardziej nie sposób ustalić co się działo na początku. A my, w roku 2019, jesteśmy raczej przy końcu partii niż na początku. Więc choćbyśmy stanęli na rzęsach, to nie damy rady wyjść poza sferę zgadywania. Poziom komplikacji dochodzenia spraw z odległej przeszłości, daleko przekracza nasze możliwości.

Coś tam możemy. Ale ile? Próbujmy, jak najbardziej. Ludzie byli zawsze ciekawskimi istotami. Bądźmy nimi dalej.

Ale nie przesadzajmy w tym uwielbieniu dla samych siebie i naszych możliwości. Śladów jest za mało. Świadków nie ma. Odległość czasowa ogromna. A każda symulacja tego co było, siłą rzeczy musi być pełna założeń. Bo nie znamy tamtej szachownicy. Znamy tylko dzisiejszą.

Nasze zgadywanie jest wsparte interpretacją śladów, rachunkiem prawdopodobieństwa i dobrą metodologią. Ale to dalej zgadywanie. A głębokie życzenie, żeby ustalenie pasowało nam do tej wizji świata, której akurat kibicujemy, nie czyni ustalenia pewniejszym. Czyni za to ludzi bardziej pewnymi siebie i aroganckimi. To nie jest to samo.

Czy zaakceptujemy to wreszcie, do ciężkiej anielki? Czy dorośniemy do tego, żeby zaakceptować, że nie jesteśmy aż tak dorośli jak byśmy chcieli?

Jak nie, to arogancja wepchnie nas w tą samą śmieszność, której przedmiotem jest pani Kopacz, snująca wizję dzieci rzucających kamieniami w dinozaury.

Od powtarzania w kółko „nie ma pewniejszej teorii naukowej niż ewolucja!!!” teoria nie staje się ani trochę prawdziwsza. Analogicznie, od powtarzania „Biblia jest prawdziwa, ja WIEM że Bóg istnieje!!!„, nie przybywa dowodów na to, że potop miał miejsce. Wszystko na to wskazuje, że Bóg nie jest pod wrażeniem tego, jak wiele rzeczy napiszemy drukowanymi literami. Ani ile damy wykrzykników.

I ja też nie jestem. Ani żaden rozsądny człowiek.

Dlatego ja, Bóg i rozsądni ludzie, reagujemy na tą całą wojnę ironicznym śmiechem. Zgaduj więc, ale uspokój się. Nie pisz wykrzykników. Lepiej dołącz do nas, do klubu szachowego, gdzie się próbujemy z najtrudniejszymi zagadkami świata. Fajnie u nas jest. Dużo się śmiejemy.

Kto rzucił w tyranozaura?

Dziwnie mało ludzi jest psychicznie gotowa na pogodzenie się z smutnym faktem, że nie zmienimy ustaleń przeszłości w fakty. Równie dziwne jest, że tak dużo ludzi nosi w sobie głęboką pewność, co do tego, kiedy żyły dinozaury. I kto w nie czym rzucał.

Może ci ludzie mają wehikuł czasu? A może znają kogoś, kto tam był? Może mieli wizję?

Nie wiem co mieli. Coś dziwnego mieli. Bo ta ich głęboka pewność jest jakaś dziwnie niepewna. Zamiast dawać im spokój, typowy dla ludzi, którzy mają swoje głębokie przekonania, to zmusza ich do wpadania w agresywne, nieprzyjemne nastroje, dyskutowania w nieskończoność i gwałtownego przekonywania innych. Tak jakby ich własna pewność miała być zależna od pewności kogo innego.

Gorzki wróg

Przebywanie przez całe lata wśród takich ludzi męczy. Ostatnio wypisałem się z ostatniej chyba grupy dyskusyjnej. Może bardziej: grupy pyskującej? Była na FB i nazywała się „Ewolucja i kreacjonizm – the bitter enemies„.

Pełna jest ta grupa pełna podróżników w czasie, którzy po powrocie byli pod takich wrażeniem tego co zobaczyli, że założyli religię i ogłosili się kapłanami. I teraz jedni bronią poglądów kreacjonistycznych, a inni ewolucyjnych. Zupełnie jakby o bronienie czegokolwiek w tym wszystkich chodziło.

Ale skoro grupa ma w nazwie „enemies” to chyba o to właśnie chodziło?

Regulamin mówi, żeby się zachowywać po ludzku. Ale i tak nikt tego nie przestrzega, bo gdyby się go naprawdę trzymać, to bym tam pewnie został sam. Administratorzy musieliby wyrzucić wszystkich, którzy zabierają głos, a na końcu siebie samych.

A może po prostu polskojęzyczne grupy dyskusyjne mają inne rozumienie określeń „nie obrażamy się”, „nie poniżamy”, „nie traktujemy z góry”, „nie atakujemy”? Możliwe. To by wiele wyjaśniało. Polacy to taki ostry naród, waleczny. Oni się pieszczą.

Więc możliwe, że podpadasz pod regulamin dopiero wtedy, kiedy ktoś się przez ciebie powiesi. A że rzadko ten co się powiesił, informuje później o tym fakcie administratora, grupa jest wciąż pełna głęboko religijnych ludzi, którzy są w kwestiach ustalania przeszłości planety mistrzami szachowymi. Widzą wszystko co było. Jedni wiedzą „bo nauka”. Inni „bo Biblia”. Jak chcesz być równie pewny siebie jak oni, to wejdź i wybierz sobie kogo będziesz słuchać a z kim będziesz walczyć.

Ja tam szachy lubię, ale się na członka takich grup zupełnie nie nadaję.

Za co wszystkich szukających we mnie kapłana, przepraszam. Przepraszam serdecznie i bardzo nieszczerze.

9 komentarzy

  • Często się z takim przypadkiem spotykam, ludzie którzy mają totalne braki nie tyle co jesli chodzi o wiedze(też) ale ogólnie brak jakiegoś logicznego myślenia, za to zarabiają bardzo dużo i mają jakoś władzę, natomiast ludzie mądrzy, inteligentni nie mają zasranego szczęscia i klepią biede.
    Świat nigdy nie był sprawiedliwy, kiedyś za małego uważałem że tacy ludzie są lepsi, z innje gliny, jak na przestrzeni życia spotykałem takie osoby, miałem potworny dysonans poznawczy 😛

    Co robić Martinie?

  • Zgadzam sie z Tobą Martin ale mysle, że przesłanie nie dotrze do właściwych adresatów (mistrzów szachowych) bo oni są juz przekonani i nie zagladają na takie jak ta stronki 🙁
    Moim zdaniem mimo wszystko warto tego typu mysli implantować u tych, do których to kierujemy.. oczywiście większość z nich wyrzuci nas po pierwszym zdaniu albo i bez słuchania ale czasem zdarzy się ktoś kto podejmie polemike i to jest warte prób. Miałem kiedyś przyjemność podyskutować pisemnie z osobą przekonaną o nieomlności „nauki” o ewolucji. Nie wiem czy udało mi się uzmysłowić mu na jak wątłych podstawach zbudowane jest to całe jego przekonanie ale chciałem zwrócic uwage na co innego. Otóż jedyną osobą, która znała tam pojęcie kulturalnej dyskusji był mój dyskutant – osoba niewątpilwie inteligentna i dobrze wykształcona – gospodarz forum 3dno.pl. Reszta odpowiedzi składała się z niewybrednych obelg czy bluzgów rodem z onetu.
    Wogóle mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie trudno jest znaleźć kogoś nastawionego na słuchanie, na szukanie, która zostawia miejsce na myśl, że może się mylić.. pełno jest natomiast nauczycieli i to tych surowych z pejczem w ręku.

    • Panuje takie milczące założenie, że wszystko co robimy musi trafiać do milionów, żeby to uznać za sukces.

      Ja mam inne zdanie na ten temat. Mi wystarczy 10 tysięcy.

      Źle się czuję z tym tylko wtedy, kiedy mam wrażenie, że nie docieram do tych, do których bym mógł, co chcą słuchać, rozmawiać, pozastanawiać się czy chociażby porozmawiać bez agresji, dla samej przyjemności rozmowy i kontaktu z drugim człowiekiem.

      Jeżeli są tacy, a nie mogą mnie znaleźć, wtedy źle mi z tym. A ci co postanowili, że nie chcą rozmawiać, słuchać, myśleć mnie nie interesują.

      Jeżeli ktoś woli, to ujmę to inaczej: chcę wpływać na ludzi. Ale nie mam zamiaru tracić czasu na zmienianie świata.

      • Ja nie mowie o docieraniu do milionów – nawet gdyby było to wykonalne to wcale nie uznałbym tego za sukces. Widzę od dawna i troche mi to psuje krew, że myśli godne rozprzestrzeniania kiszą się w gronie osób juz przekonanych i rzadko kiedy wypływają na szersze pola. Nawet nie chodziło mi o czepianie się Ciebie Martinie bo uważam, że to co robisz jest bezcenne w tym zakłamanym świecie. Niemniej czuje pewien zmarnowany potencjał kiedy napiszesz coś bardzo trafnego, rzadko spotykanego, kilka osób (stałych bywalców) powtóruje w dyskusji pod artykułem i na tym się sprawa kończy.
        Krótko mówiąc COŚ TU NIE GRA ale nie wiem do końca co mozna z tym zrobić. A może nie warto robić czegokolwiek? Może tak ma być?

        • Nie wiem, nie suszę sobie głowy tym, co jest poza moim zasięgiem.

          Ale robię co mogę, żeby wszystko co piszę było zrozumiałe dla każdego, nie dla bywalców.

          Tak przy okazji przypomnę, że ani ten blog, ani strona odwyk.com nie jest dla chrześcijan. Bo są tacy, co uważają za oczywiste, że POWINNA być. Ja mam dokładnie przeciwne zdanie.

  • Ależ przecież to Ewolucjoniści twierdzą, że ludzie żyli z dinozaurami! Ba, Ewolucjoniści nawet twierdzą, że ludzie nadal żyją z dinozaurami, bo przecież ptaki do dinozaury!

    A tak bardziej serio – nie zgadzam się z tobą co do tego, że naukowcy są zatwardziali w swoich poglądach i nie znoszą krytyki. Żaden z naukowców nie twierdzi*, że ludzie nie żyli z dinozaurami, a co najwyżej, że nie ma na to dowodów, a to dwie różne sprawy. Krótko mówiąc nauka nie może badać tego na co nie ma dowodów, więc odrzuca takie twierdzenia do czasu aż ktoś te dowody dostarczy. I to cała filozofia.

    * Nie twierdzi w sensie naukowym, czyli za pomocą teorii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *