Mieszkanie, które stało się bogiem

A z mieszkaniem to było tak. Opowiem, bo ciekawe.

Po powrocie z wielkiej trzymiesięcznej podróży dookoła Europy małymi motorkami postanowiliśmy się osiedlić w Chesterfield. Dlaczego tam? No właśnie nie za bardzo wiem. Większość takich decyzji podejmuję jakoś tak na czuja, intuicyjnie, testując z czym się dobrze czuję. Mam przy tym nikłą nadzieję, że za tą mętną irracjonalnością stanie Bóg i ostatecznie te ścieżki wyprostuje. Liczę tu, że Bóg będzie albo podziwiał odwagę, albo się litował nad głupotą, albo może go to rozśmieszy. Co on tam sobie myśli, to ja nie wiem, ale skoro od 25 lat to działa i dobrze na tym wychodzę, to widać coś tu muszę robić dobrze.

Na pewno plus jest taki, że nudno nie jest.

Więc Chesterfield nam się spodobał, na mapie wygląda ciekawie, nazwa ładna, ceny lepsze niż na południu, a pogoda lepsza niż na północy.

Wszystko więc fajnie, tyle że od września 2022 nikt nam niczego nie chciał wynająć do mieszkania.

SYSTEM

Powodem tego jest generalne zrobocenie świata, sprowadzenie człowieka do liczb, danych i statystyk. Strach i lenistwo pcha ludzi w ufanie algorytmom, korporacjom, komputerom bardziej niż swoim własnym oczom, uszom. W moim wypadku zaowocowało to tym, że oczami robota moja sytuacja jako potencjalnego wynajmującego wygląda fatalnie. Algorytmy twierdzą, że jestem bezdomny, bezrobotny, bez zdolności kredytowej, bez kraju. Mój zawód jest niemożliwy do sklasyfikowania, moje operacje finansowe niemożliwe do zrozumienia.

W związku z tym nie przeszedłem pozytywnie żadnego testu w agencji nieruchomości. W ostatniej agencji robot odmówił w ogóle wydania opinii na temat mojej wiarygodności finansowej. Pogubił się na dzień dobry na wyciągu z konta.

Bo kiedy dajesz co łaska na Odwyk, trafia to do TPay albo do Patronite. Stamtąd trafia na konto złotówkowe w polskim banku. Stamtąd leci do konta polskiego w brytyjskim banku, by na koniec zamienić się na funty i trafić na konto w funtach w banku brytyjskim.

I to jest ta droga najprostsza.

Tymczasem każda agencja nieruchomości w Anglii jest przygotowana tylko i wyłącznie na sytuację, w której człowiek ma jedno konto, jeden bank, jedną walutę i jedną pracę.

Jak robot zobaczył, co się dzieje u mnie na koncie to stwierdził, że moim źródłem zarobków jestem ja sam. No bo te wszystkie przelewy są od Martina do Martina. Wobec czego wziął i się zawiesił, bo trafił na jakieś finansowe perpetuum mobile, którego nie mógł ogarnąć.

Całkiem możliwe, że chcieli potem zasięgnąć więcej informacji dzwoniąc do mojego księgowego. Kazali podać księgowego w formularzu, ale że ja sam jestem swoim księgowym, podałem samego siebie. Tutaj już ktoś musiał niewątpliwie zemdleć widząc taki poziom samodzielności, którego w Wielkiej Brytanii nie widziano od wojen napoleońskich.

Ostatecznie system niczego nie jest w stanie ustalić inaczej, niż po prostu mnie pytając i wierząc mi na słowo. A to w praktyce oznacza, że nigdy nie wynajmę żadnego mieszkania inaczej niż jakimś cudem.

JAKIŚ CUD

Czekaliśmy na ten cud do 31 stycznia 2023, a w międzyczasie mieszkaliśmy w pokoju u Seza z Turcji o wesołej osobowości i życiu tak malowniczym, że nie sposób ustalić, co faktycznie miało miejsce, a co zmyślił. Wyprowadzić musieliśmy się dość szybko, bo gruchnęła wiadomość, że jedna z żon wraca i będzie tu mieszkać. Bóg jeden raczy wiedzieć czy ta żona w ogóle istnieje, ale mieliśmy już dość tego wariactwa, więc ruszyliśmy w trasę od jednego Airbnb do drugiego i tak aż do dzisiaj.

Przygód po drodze pełno. Poznajemy życie w Anglii od środka, gruntownie i z różnych stron. To plus.

Maraton się skończy właśnie teraz, bo cud nastąpił. Nigdy do końca nie zrozumiemy, co się dokładnie wydarzyło, ale agencja mieszkaniowa z jakiegoś powodu uparła się, żeby całą operację wynajmowania przeprowadzić w mniej niż tydzień i wynająć komuś mieszkanie równo 31 stycznia. Dlaczego taka akurat data? Nie wiadomo. Ja podejrzewam, że właściciel postawił warunek, że albo do końca stycznia agencja zrobi coś z tym mieszkaniem, albo on ma dość. Musiało coś takiego się zdarzyć, bo nigdy w życiu nie widziałem, żeby agencja tak się spieszyła.

Testów na dobrego wynajmującego nie przeszedłem, co mnie nijak nie zdziwiło. Nawet Dominika testu nie przeszła, bo nawet praca dostawcy na Uberze jest za skomplikowana dla robota. Ale tu właśnie zadziałał cud – agencja zgodziła się nam wynająć mieszkanie i tak, pomimo tego, że się nie nadajemy. Pod warunkiem, że zapłacimy za pół roku z góry.

Siedem czynszów na raz w Anglii to nie jest łatwa sprawa. Ale tu się objawił kolejny cud – tyle akurat przypadkowo mieliśmy.

A stało się to tak, że Dominika, odkąd zaczęła pracować jako dostawca, miała ciśnienie, że musi koniecznie uzbierać 2000 funtów. Dlaczego akurat tyle? Nie wiadomo. Trochę się zdziwiłem, że znikąd pojawiła jej się w głowie akurat taka poprzeczka. Nie 1000, nie 3000, nie 5000, tylko akurat 2000. Ale że to dobrze działało na doping do pracy, to nawet mnie ucieszyło.

Uzbierała te swoje 2000 w środku stycznia. A parę dni później pojawiła się agencja z mieszkaniem, które możemy mieć, ale pod warunkiem zapłacenia 7 czynszów na raz. Gdyby Dominika uzbierała tylko 1500, to by nam nie starczyło. Gdyby chciała uzbierać 3000, nie zdążyłaby z tym do końca stycznia. Musiało to być 2000.

Więc okazało się, że ciśnienie na 2000 funtów było całkiem dobrze uzasadnione i miało swój cel. Można to zrzucić na przypadek, a można na Boga. Ja zrzucam na Boga.

Mieszkanie jest najmniejsze i najtańsze, jakie widzieliśmy. Ale jest samodzielne, ma całe dwa pokoje i jest nasze. I jest tam, gdzie chcieliśmy być od początku, na obrzeżach Chesterfield.

Zaraz obok niego mamy cudownie piękną drogę rowerową przez łąki i lasy, która biegnie wzdłuż rzeczki wielkim łukiem pomiędzy Sheffield a centrum Chesterfield. Jest to ważne, albowiem się robię gruby jak foka. Mobilne życie wbrew pozorom wcale nie pomaga schudnąć. Przeciwnie, sprzyja grubnięciu, z różnych praktycznych powodów.

No i taka historia.

JAK TRAKTOWAĆ MIESZKANIE

Teraz śpimy jeszcze ostatnie dni gościnnie w ramach Airbnb, bo w nowym domu nie mamy na czym spać. Nasze nowe mieszkanie ma prąd, gaz oraz gołe ściany. Potrzebujemy na czymś spać i na czymś siąść, więc będzie jeszcze parę dni chaosu.

Ale nawet mimo tego, że możemy sobie wszystko meblować ile wlezie, postanowiliśmy kontynuować styl życia bez klamotów i utrzymywać dalej zasadę, żeby wszystko co mamy dało się spakować do bagażnika w samochodzie. Wszystko, włącznie z rowerem.

I dlatego postanowiliśmy na przykład nie mieć łóżka. Da się tak? A da się, są różne sposoby na spanie. Dużo się da, tylko trzeba być sprytnym i się nie bać.

Wśród plusów życia bez klamotów jest jeden głębszej natury – przypomina nam stale, że jesteśmy tu, na ziemi, tylko gośćmi. Bo z perspektywy świata, który stworzył Bóg, wszystko jest tymczasowe. Wszystko, włącznie z mieszkaniem.

Poza ludźmi, co są kompletnie owładnięci przez materializm, wszyscy się zgadzają, że rzeczy naprawdę wartościowe są natury niematerialnej. To piękne i nawet prawdziwe. Ale sęk w tym, żeby o tym nie zapominać wśród tego ciągłego kupowania, meblowania, remontowania i sprzątania klamotów. Logika, rozum i serce podpowiadają więc, że mieszkanie należy traktować jak namiot. Inaczej to tylko kwestia czasu, kiedy mieszkanie stanie się prawdziwym panem twojego życia i to co materialne zagłuszy to co niematerialne.

Z drugiej strony, po miesiącach bujania się z miejsca na miejsce, doceniam teraz jak mało kto komfort jednego, stałego adresu.

Ale nawet z tym całym docenianiem, jest mi przeraźliwie smutno patrzeć na przyjaciół, których życie wypełnia po brzegi zajmowanie się mieszkaniem. Przysyłają mi zdjęcia, żeby się pochwalić z dumą, jak ładnie mają urządzone to albo tamto, a mi się płakać chce, kiedy widzę na co przeznaczają swoją energię życiową. Trzeba gdzieś spać, jeść i robić kupę, tak mówią. Ale czy musi to awansować do rangi sensu życia?

Ci co mieszkań nie mają biorą kredyt, żeby je mieć. Kredyt pcha w pracoholizm, bo pojawia się natychmiast lęk przed utratą pracy. Ci co mieszkanie już zdobyli rzucają się radośnie w otchłań remontowania, urządzania, meblowania, sprzątania, i zawsze to jest tylko na chwilę, ale w praktyce jest na zawsze. Ta otchłań zdaje się być nienasycona.

I nie pomaga w tym zjawisko, że im więcej człowiek ma, tym bardziej rośnie w nim obawa przed stratą, aż życie zmienia się w jedno wielkie pilnowanie dobytku. Ta postawa przechodzi niebezpiecznie łatwo w sferę związków: najpierw jest związek na kredyt, potem jest dorabianie się, a kończy się pilnowaniem, żeby nie stracić. O szukaniu szczęścia, o spełnianiu marzeń nikt już wtedy nawet nie myśli, bo w takim wirze zwyczajnie nie ma czasu.

Nielicznym udało się znaleźć trzecią drogę pomiędzy bałwochwalstwem mieszkaniowym a życiem nomada. Ucieczka w wieczną wędrówkę nie jest taka zła. Ale kto wie czy to, co się przy tym traci, nie przewyższa tego, co się zyskuje. Sam Jezus wybrał tą drogę na ostatnie trzy lata życia, ale nawet i jemu zdarzało się melancholijnie wzdychać, że nawet lisy mają swoje nory, tylko Syn Człowieczy nie ma stałej lokalizacji.

JAK NIE ZROBIĆ Z MIESZKANIA BOGA

Myślę jak przed tym ostrzegać, ale niewiele wymyśliłem. To jedna z tych pułapek życia, która działa jak gotowanie żaby – jeżeli podgrzewasz wodę bardzo powoli, żaba nawet się nie zorientuje. Jak ktoś już ugotowany, jak stał się głębokim wyznawcą mieszkania, samochodu czy dziecka, to co tu jeszcze można powiedzieć?

Jezus powiedział jednemu miłemu młodemu człowiekowi: „sprzedaj wszystko, co masz i chodź za mną”. Nie sprzedał. Nie poszedł. I ja też myślę, że na nic się nie zda kiedy powiem komuś: sprzedaj mieszkanie i pójdź za czymś, co wartościowe. Powie mi tylko, że tak się nie da, że to niemożliwe. Bo mieszkać gdzieś trzeba. Może biedak już sam nie widzi różnicy między „mieszkaniem gdzieś” a składaniem hołdów własnemu mieszkaniu?

Ja widzę. Ostatnie 8 miesięcy spędziłem „mieszkając gdzieś”, z czego 3 miesiące w namiotach. Ale kto wie, czy za pół roku sam nie ugrzęznę w miejscu, z którego boję się wyjść ze zwykłego strachu, z niezdrowego przywiązania do rzeczy materialnych? Czy też wymyślę sobie wtedy sto powodów, że się nie da? Pewnie tak. Jestem dobry w wymyślaniu.

Ale liczę na to, że skoro dotąd Bóg potrafił się do mnie przebić przez ciepłe bagienko materialnego komfortu, skoro co rok czy dwa widzę sam, że potrafię rzucić to, co nieważne w imię tego, co ważne, to i w przyszłości mu się uda.

Póki jestem na tej ziemi, mocno liczę na Boga. Bo człowiek jest dużo słabszym stworzeniem niż mu się wydaje.

5 komentarzy

  • Stoicyzm, buddyzm i chrześcijanizm. Współczuję ludziom którzy muszą komuś coś udowodnić, kupując drogi, niewygodny ciuch, samochód itp.. Trzeba robić swoje i nie porównywać się do zamożniejszych jegomości.

  • A ja się pod tym podpisuję co tu Martin rzekł, bo idziemy przez to wszystko we dwoje. Faktycznie trudno jest nie dać się wciągnąć w to całe budowanie sobie gniazdka i trudno jest znaleźć jakiś złoty środek. Z jednej strony wiem, że to tylko moment przejściowy, a z drugiej fajnie się mieszka w czymś umeblowanym i miłym. Ja myślę, że granica między tym że ty służysz mieszkaniu, a tym że mieszkanie służy tobie, jest wąska. Wąska, ale możliwa do znalezienia. Dlatego kupiłam trochę używanych mebli, mając w głowie myśl, że jak się będziemy wyrowadzać to po prostu je sprzedam lub oddam. To mi się pozwala nie przywiązywać 🙂

    • A moja strategia to kupić sobie porządne meble, żeby się trzymały przez lata i żebym nie musiał się tym już dłuuuuuuuuuugo zajmować. Ale ja jestem stacjonarny, u was by ta strategia nie przeszła.

      • Stacjonarny to jest rzecz bardzo nieprecyzyjna, biorąc pod uwagę, że każdy z nas ostatecznie musi się przeprowadzić na tamten świat.

        A w polskich warunkach to bycie stacjonarnym było w ogóle wybitnie trudne. Nawet jak zostaniesz w tym samym miejscu, to albo się granice zmienią, albo miejsce, albo cię przesiedlą, albo musisz emigrować.

        Tak że stacjonarność to chyba w ogóle mało możliwa.

        • Nie no, stacjonarny w skali doczesnej oczywiście 😉

          A co będzie z tą Polską przez najbliższe 50 lat to się nie dowiemy, póki nie zobaczymy. Każda decyzja to jakieś ryzyko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *