men-with-leaf

Gorsze niż pornografia

Z pornolami w kościele jest jak z covidem w mediach: kasztany spadają z drzewa a wszyscy krzyczą, że to trzęsienie ziemi.

W kościołach mówi się często i namiętnie o straszliwych skutkach spoglądania na gołe baby na ekranie, demonizując (dosłownie!) całą sprawę do granic śmieszności. Są całe „służby” anty-masturbacyjne i anty-pornograficzne. Są nawet anty-rozwodowe. I liczne świadectwa młodych mężczyzn o wędrówkach duchowych pomiędzy piekielnym zniewoleniem na gruncie połączenia: oczy-ręka-penis a niebiańską wolnością wmawiania sobie aseksualizmu w imię Jezusa. Zupełnie jakby w życiu nic nie było ważniejsze od tego, co i w jakich okolicznościach się dzieje z naszymi braterskimi penisami.

Co może być ważniejsze?

W ogóle tematy seksualne są jakimś ulubionym daniem liderów religijnych. Nie do końca wiadomo dlaczego. Faktem jest, że ludźmi steruje się w kościołach za pomocą potrójnego sznura: strachu, poczucia winy i poczucia wyższości. Tematy seksualne są najlepszą amunicją, bo wywołują wszystkie trzy: człowiek się czuje winny, że zrobił sobie dobrze, człowiek się czuje lepszy od innych, że przestał, człowiek się boi że znowu zacznie. Haczyk idealny, na który można łowić ludzi w nieskończoność.

Ale nawet to nie wyjaśnia do końca skąd się bierze to powszechne, obsesyjne przekonanie w środowiskach kościelnych, że oglądanie pornoli jest w oczach Boga daleko gorszym grzechem niż kłamstwa, chciwość, kradzież, bałwochwalstwo, obmawianie, podejrzliwość i obojętność na potrzeby bliźniego swego.

Czym się różni pornol od wirusa

Problem z pornografią jest dziwnie analogiczny do przebiegu „pandemii” z lat 2020-2022, kiedy to wirus dający objawy podobne do grypy, został przedstawiany jak dżuma która zdziesiątkuje ludzkość, a zagrożenie było rozdmuchane do rozmiarów nie mających precedensu w historii ludzkości. Ludzie mający władzę nie cofali się przed żadnym nadużyciem, posuwając się do więzienia, bicia, cenzury, odbierania majątków, wyrzucania z pracy, likwidowania firm, segregacji i znakowania ludzi.

I tak jak bez racjonalnego powodu się ten koszmar zaczął, tak bez racjonalnego powodu wszystkim dziś przeszło. Statystyki zakażeń są dalej, ludzi choruje więcej a wirusa wcale nie jest mniej na świecie. Dwa lata temu te same statystyki zrodziły powszechną zgodę na przemoc i łamanie praw człowieka, a dzisiaj? Dzisiaj nikt już nawet nie sprawdza. I paniki nie ma, mimo że w zasadzie nic się nie zmieniło. Jedyne co się zmieniło to poziom histerii.

Ludzkość więc kolejny raz wyszła na głupka, ale tyle dobrze chociaż, że po dwóch latach pijaństwa wytrzeźwiała. Tym bardziej, że przyszła pora płacić rachunek za światową popijawę. Rachunek szczęśliwie można zwalić na Putina, ale biada temu, kto przypomni co ci ludzie wyprawiali w stanie upojenia strachem.

W kościołach niestety nie przeszło i nie wytrzeźwieli. Histeria w temacie pornografii trwa w najlepsze. Jedna aborcja może ją tylko pokonać w kategorii „najgorszy grzech ludzkości”. I (znowu podobnie jak z nieszczęsnym wirusem) histeryczne reakcje na problem generują problemy daleko większe. Bo prawdziwym problemem nie jest to, że komuś penis spuchnie od przeciążenia, ale to, że żyje w ustawicznym, nieznośnym poczuciu winy.

Poczucie winy jest biedakowi wbijane w łeb nie przez Biblię – bo w niej ani słowa potępienia dla masturbacji i pornografii nie znajdziesz – ale przez liderów religijnych. O jakże łatwo i wspaniale jest utrzymać ludzi pod swoją władzą, kiedy można ich na zmianę to potępiać, to znów „uwalniać”. Skutkiem ubocznym miotania się między samooskarżeniem a poczuciem zwycięstwa nad „grzechem”, jest stan permanentnego uzależnienia od pomocy kościoła. I to w tym wszystkim chodzi.

Co może być gorszego?

Co jest więc gorsze niż pornografia?

Ba, prawie wszystko! W końcu prawdziwy grzech to coś co krzywdzi ludzi, a nie coś, co daje im orgazmy. Nie licząc przypadków skrajnego uzależnienia (bo takie też bywają), to od dynamizowania ślimaka w towarzystwie kiepskiej aktorki jęczącej z ekranu, w zasadzie nic strasznego i nieodwracalnego się z nikim nie dzieje. Z czasem samo przejdzie, a przeszłoby dużo szybciej i łagodniej, gdyby zostawić to w świętym spokoju i pozwolić się rzeczom dziać naturalnie.

Bo tak całkiem racjonalnie patrząc, największą szkodą gapienia się w ekrany na gołe baby jest przede wszystkim marnowanie czasu i energii. Najgorsze do zniesienia jest to obsesyjne, natrętne myślenie na ten jeden temat (w kościołach nieraz interpretowane jako wpływy demoniczne). Plus oczywiście poczucie winy i bycia „brudnym”. Ten zestaw jest w stanie mocno sparaliżować całe życie. I to jest coś złego.

Sęk w tym, że przecież to nie wina pornografii!

Czyja to wina?

Prawdziwą przyczyną porno-paraliżu życia nie jest przecież to, co widać na ekranie. Tak samo jak prawdziwą przyczyną większej umieralności w 2022 roku nie jest zarażanie się koronawirusem. Prawdziwą przyczyną jest przesadzona, irracjonalna, obsesyjna i ideologiczna reakcja na problem.

Uparte próby rozwiązywania nierozwiązywalnego problemu walką „do końca” zawsze ale to zawsze prowadzą do opłakanych skutków.

I tak jak nikt na tej planecie nie wygrał z koronawirusami i nie pozbył się raz na zawsze sezonowego kataru i kaszlu, tak samo nikt w kościołach nie poradził sobie raz na zawsze z naturalną męską tendencją do gapienia się na goliznę. To jest po prostu część rzeczywistości. Tak jest i będzie. I należy się z tą rzeczywistością zgodzić i pogodzić. A nie wiecznie z nią walczyć.

Tym bardziej kiedy widać już, że skutkiem tej „walki” jest zrujnowana psychika młodych bywalców kościołów. Bo ci, poddawani kuracji ustawicznego wmawiania, że „żyją w grzechu”, mają do wyboru tylko dwie drogi: albo się poddać i żyć w beznadziejnym poczuciu winy, albo uciekać w przeróżne wynaturzenia.

I szczerze mówiąc sam nie wiem co gorsze. Bo obserwowałem wielu z tych „uwolnionych”, i mam wielkie obawy o ich stan psychiczny. Żadnego wśród nich nie nazwałbym z czystym sumieniem zdrowym. Mężczyzna wykastrowany mentalnie, chowający swój anty-seksualny fanatyzm za duchowością, nie wydaje mi się tym rozwiązaniem, które Bóg miał na myśli.

Jeżeli więc już ten czy inny kościół ubzdurał sobie, że jego racją bytu jest walka z grzechem (wg Jezusa kościół miał być od czego innego), to niech przynajmniej robi to mądrze. Bo jak mawiał Jezus: przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda, panowie pastorowie.

To co może być gorsze?

Jeżeli już się powołujemy na dalekosiężne skutki złych nawyków, to podpowiem, że gorszym, daleko gorszym problemem niż oglądanie przez mężczyzn scen łóżkowych jest oglądanie przez kobiety komedii romantycznych.

Oj, gdyby z ambon tyle czasu i wysiłku poświęcono potępianiu tego drugiego, co się poświęca demonizowaniu pierwszego, to mniej byłoby w kościołach rozwodów i ludzi żyjących w mało szczęśliwych związkach. Filmy podsuwające łatwe i piękne rozwiązania na „żyli długo i szczęśliwie” są przyjemną rozrywką, ale to dzięki nim tworzą się w kobiecym umyśle nierealne oczekiwania, które w realnym życiu są w stanie zniszczyć każdy związek.

Ktoś powie: to tak jak oglądanie pornoli. I będzie miał rację.

Ale po pierwsze: pornol nie udaje, że jest dobry i niewinny, a po drugie: tworzy nierealne oczekiwania tylko w sferze łóżkowej. Natomiast kobieta pod wpływem romantyzmów ma oczekiwania nieporównywalnie większe i w każdej sferze życia. I dodałbym, że daleko głupsze. Bo tak jak w prawdziwym życiu nie istnieją kobiety z porno filmików, tak samo nie istnieją mężczyźni, którzy są wykształceni, bo 8 godzin dziennie czytają książki, silni bo 8 godzin dziennie chodzą na siłownię, bogaci, bo 8 godzin dziennie pracują, uzdolnieni artystycznie, bo 8 godzin dziennie ćwiczą grę na gitarze, i przez 8 godzin codziennie są zawsze w domu, żeby pomagać we wszystkim ukochanej kobiecie.

Jeżeli więc szukacie czegoś gorszego niż pornografia w celu obsesyjnej walki z grzechem, to proszę bardzo, macie: walczcie z komediami romantycznymi. Potępiajcie, demonizujcie, uwalniajcie.

A tak naprawdę…

Zresztą róbcie co chcecie, bo większej żenady niż obecnie jest w kościołach to się i tak już chyba odstawić nie da. Na dobrą sprawę wszystko jedno jakie będą te polowania na czarownice. Póki ktoś się upiera, żeby być nietrzeźwym, to nie ma sensu snuć rozważań, która wóda będzie dla niego zdrowsza. I tak, bez mojej w tym pomocy, wszyscy, którym trzeźwość miła, z kościołów uciekają jak daleko mogą. I dobrze.

Ale żeby ktoś pod wpływem oburzenia nie wpadł na pomysł, że ja tu usprawiedliwiam albo wręcz zachęcam do pornografii, to powiem wprost: ani nie usprawiedliwiam ani nie zachęcam. To że ktoś nie traktuje covida jak dżumę, nie znaczy, że automatycznie uważa gorączkę i kaszel za coś wspaniałego. Nazywajmy rzeczy po imieniu: gorączka i kaszel to gorączka i kaszel, a nie największa choroba w historii ludzkości, z którą należy walczyć bez oglądania się na koszty i skutki.

Ja nie usprawiedliwiam ani nie zachęcam. Ja lekceważę.

Bo pornografia to nie jest problem tego kalibru, żeby robić z tego duchową pandemię.

8 komentarzy

  • Pornole to jedno, ciągłe poczucie winy robi sieczkę z mózgu ludziom, mi też zrobiło. Ale jeszcze gorsze moim zdaniem jest praktyczne wyrzucenie ze wspólnoty rozwodników w Kościele Katolickim (praktycznym, bo w teorii wszystko jest fajnie). Jakby ktoś nie wiedział to powiem jak to wygląda:
    Małżeństwo się rozwodzi, ale według Kościoła dalej są razem. Tacy ludzie dostają informację: Możesz na zawsze zostać sam, możesz zejść się z Twoim prawowitym małżonkiem, albo być z kimś innym, ale jak z nim sypiasz to nie masz prawa do komunii. A komunia przyjmowana w Kościele Katolickim to praktycznie warunek zbawienia. To jest takie świństwo, że mam ochotę przypieprzyć pomysłodawcom.

    • Nie tylko KK odbiło na tym punkcie. Gadałem kiedyś z człowiekiem, od którego żona se poszła żeby się seksić z kimś innym. On sobie znalazł inną, a kościół (nie pamiętam jaki, ale jeden z „biblijnych”) powiedział mu „to możesz już do nas nie przychodzić”.

      • Problem z całą tą sprawą jest taki, że Biblia każe wyrzucać notorycznych grzeszników ze swoich kościołów. Zakładam, że ludzie z tego kościoła szczerze uznają to za grzech i po prostu poszli za tym fragmentem z Koryntian.

        • Myślisz? Bycie zdradzanym uznają szczerze za grzech? To może bycie notorycznie okradanym też? Albo bycie mordowanym? Ukraińcy zostali potępieni w tym kościele za bycie notorycznie bombardowanym?

          Dziwnie chętnie ci ludzie palą się do potępiania i wyrzucania za byle co, na podstawie fragmentu, który mówi o przypadku urządzania orgii z żoną ojca.

          Mamy tu przypadek, kiedy mąż zostawia żonę z powodu niewierności oraz przypadek faceta, który otwarcie lekceważy wszelkie zasady przyzwoitości i zdradza własnego ojca, tylko po to, żeby robić sobie dobrze bez ograniczeń.

          Jeżeli ktoś zrównuje te dwa przypadki, no to ja muszę powiedzieć, że ma nie po kolei w głowie.

          • Wtórny faryzeizm i obsesja na punkcie własnej czystości wyżera ludziom mózgi. Widzą w Biblii, że trzeba mieć jedną żonę i koniec (co tak naprawdę wcale nie jest tam napisane, o czym już kiedyś pisałem), widzą że Paweł kazał wyrzucać z kościoła notorycznych grzeszników i jak roboty, bez refleksji łączą to w „ten facet jest notorycznie nie-żoną, a jak do tego doszło to bez znaczenia – wypad”. Mi tylko szkoda tych ludzi, co szczerze chcą dobrze ale albo im pastor wyprał do reszty mózg albo mimo szczerych chęci też im taki pogląd wyszedł. O wiele bardziej mi szkoda ofiar tego poglądu, ale tamtych trochę też.

  • Pornografii nie ma co usprawiedliwiać albo nie usprawiedliwiać, bo też wcale nie ma nic do usprawiedliwiania. A gdybyśmy stwierdzili że ma, to tego samo dotyczyło by też te komedii romantycznych, czy dowolnych innych form nieproduktywnego spędzania czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *