W „Prostych rymach bez estymy”
wcześniej z później zestawimy,
bo fotka sprzed lat trzydziestu,
tekst – ze świeżego (pre)tekstu:
Tag - Jezus
Od samego początku mojej chrześcijańskiej kariery miałem problem z chrześcijanami.
Dziwny paradoks: chrześcijanin, co ma problem z chrześcijanami. Ale jeżeli wrócić do fundamentów Biblii, to ten paradoks przestaje być taki dziwny. Podstawą chrześcijaństwa jest przecież nie przynależność do tej czy innej grupy ludzi, ale osobista relacja z Bogiem, za pośrednictwem Jezusa. Ludzie są tu sprawą ważną, ale jednak wtórną.
I ja zaczynałem karierę właśnie tak, klasycznie: od Jezusa. Ludzkość mnie nie interesowała.
W „Prostych rymach bez estymy”
niekaralność zaświadczymy:
„Kląć czy nie kląć” – to pytanie
większe niż „co na śniadanie?”.
Czym w ogóle jest przekleństwo?
Czy to językowe męstwo?
Czy też sprawa kulturowa,
jakie to są „brzydkie słowa”?
Czy jak człowiek lubi Boga,
to tylko „motyla noga”,
„w mordę jeża „ i „o kurcze”,
albo głoski słowotwórcze
tak, by tylko się nie schamić,
nazwą choroby nie splamić? Czytaj dalej
I zachciało mi się obóz robić. Językowy. Chrześcijański.
Takie rzeczy to nie jest coś, co gwarantuje w życiu święty spokój. A ja lubię święty spokój. A tu ludzie, szkolenia, formalności, procedury. Ośrodek znaleźć, przepisy ogarnąć, pieniądze zebrać, więc zanim w ogóle dojdzie do najtrudniejszej części – znalezienia w ogóle chętnych – to już dawno się ta ciuchcia wykolei.
Myślę sobie więc: ja mam całkiem dobrą wizję, ale to musi mieć Bóg w tym interes. Nic tu nie poradzę. Tu musi nastąpić seria zbiegów okoliczności. Więc albo cudem, albo wcale.
Byłeś głodny, a nie nakarmiłem cię.
Byłeś spragniony, a nie dałem ci pić.
Byłeś samotny, a nie pocieszyłem cię.
Byłeś nagi, a nie ubrałem cię.
Byłeś chory i w więzieniu, a nie odwiedziłem cię.
Przyjacielu, przepraszam.
Ile jeszcze zaniechań zniesie nasza przyjaźń?
Jezus rzadko kiedy chwalił
i zazwyczaj z zaskoczenia,
bo tam, gdzie się spodziewano
– demaskował wiary lenia.
Już Salomon kilkukrotnie
pisał – zresztą wiecie sami –
że krytyka to pożytek,
a pochlebstwo jest do bani.
Zastanawiałeś się kiedyś na czym polega fenomen władzy? Jak to się dzieje, że jedni ludzie rządzą innymi?
Powiesz: działa to tak, że jedni ludzie zmuszają drugich groźbą użycia siły. Tak też bywa, ale rzadziej niż ci się wydaje. Bo jaką przemocą grozi ksiądz, że tysiąc parafian całuje go w rękę? I dlaczego zamiast powszechnego buntu jest ulga, że tylko na ręce się skończyło?…
Gry ciąg dalszy! Kto nie wie na czym gra polega, niech najpierw przeczyta część pierwszą:
W chrześcijaństwie chodzi o to, by naśladować Jezusa. Ale jak naśladować kogoś, kto żył dwa tysiące lat temu w kompletnie obcej nam kulturze? Czy w ogóle da się to zrobić?
Najwięcej interakcji między ludźmi zachodzi w parach.
Nie w sensie romantycznym, chociaż tu jak najbardziej też. W sensie dwójkowym, jeden na jednego. Oczywiście wydarzenia zbiorowe są mocno spektakularne, jak na przykład katastrofy lotnicze, czy ewangelizacje na stadionie narodowym. Ale to jednak rzadkość. Najczęściej po prostu człowiek spotyka człowieka, człowiek gada z człowiekiem.
„W prozie szersze mamy wiersze”.
Wspaniały zapach wakacji powoli ulatuje z opalonych nozdrzy. Zanim się w robociznę człowiek wkręci, fajnie zredagować doświadczenia we wnioski. Bo to podwójnie pożyteczne: nie dość, że odpoczęłam, to teraz jeszcze coś pożytecznego z tego wycisnę.
To cisnę.