Dostałem w pracy premię.
A mam takie postanowienie, że co najmniej 10% przychodów oddaję na cele charytatywne. Nie dlatego, że Prawo Boże tak mówi, ani też dlatego, że się chcę wkupić w jego łaski. Po prostu widzę, że z jakiegoś powodu Bóg lubi te moje 10%. A skoro on lubi, to ja też.
Dziesięć procent to taka fajna liczba. Ani za dużo, ani za mało. Jest w niej coś… uczciwego. Ale tym razem, kiedy dostałem premię, zapomniałem zupełnie o tym postanowieniu. Zdarza się.
nie do rozwiązania
Ostatnio miałem też problemy w pracy. I to problemy z gatunku poważnych. Chodziło o to, że urządzenie zrobione przez nas nie przechodziło badań. Badania są konieczne, jeśli chce się coś sprzedawać. W tym przypadku odbiorca wymagający, bo powiązany z państwem, więc wszystko musi być według norm, przepisów i z błogosławieństwem prezydenta. A tu lipa – produkt nie mieści się w normach. Trzeba więc szukać błędów, poprawiać, sprawdzać.
Ale to nie takie łatwe. Bo sprzęt testujący jest, ale 200 km stąd. Żeby go wynająć trzeba się umawiać na wizytę. O kupienie sobie takiego na własność nawet nie ma sensu pytać. Mnóstwo siedzenia, czytania, myślenia, kłótni, mierzenia wszystkiego, co się da, tym, co akurat mamy. Mnóstwo nieudanych prób, niepomyślnych pomysłów i zawiedzionych nadziei.
W końcu – znajdujemy problem! Tak, to musi być ten. Szukamy jak go rozwiązać. Siedzimy, myślimy, dyskutujemy, przeprojektowujemy. Za 3 dni ostateczne badanie. Jeśli urządzenie go nie przejdzie, kupa forsy pójdzie w błoto. I błoto może wciągnąć całą firmę. Widzę, że nie mamy szansy zdążyć: zmiany w projekcie i produkcja nowej wersji to co najmniej 3 tygodnie.
Interes z Bogiem
I wtedy przypomniało mi się te 10%. Przeszło mi przez myśl, że jak zrobię co trzeba, to dostanę, co chcę.
Ale jestem też przekonany całym sobą, że Bóg nie jest taki! On daje swoim dzieciom z miłości, a nie dlatego, że one mu coś dały w zamian. Dobrze mówię?
Więc niech mi to ktoś teraz wyjaśni, bo ja nie potrafię. Parę dni po tym jak rozdałem te 10%, szef w pracy powitał mnie wiadomością, że instytut robiący badania naszych urządzeń zrobił badanie. Przebadał ten sam egzemplarz, który wcześniej nie spełniał norm. Musiał to być ten sam, bo innego od nas nie dostał.
I te badania wyszły pozytywnie.
Siły nadprzyrodzone
Szczęka do ziemi, mózg wycieka przez uszy. To niemożliwe! Urządzenie nie spełnia norm! Sprawdziliśmy to wielokrotnie na różne sposoby. Wiemy, co jest źle. Wiemy jak to poprawić i jesteśmy w trakcie poprawiania. Urządzenie nie miało prawa tego przejść.
No chyba, że jakaś istota nadprzyrodzona w czasie badania włożyła rękę do urządzenia i zasłoniła pole magnetyczne. Naprawdę nie widzę innego wytłumaczenia.
Dzień później dowiedziałem się, że mój kredyt mieszkaniowy został całkowicie spłacony. Przez dobrych ludzi. Nie chcą nic w zamian. O tak, o.
Aktualnie mam wrażenie, że im więcej wiem o Bogu, tym mniej rozumiem.
A może nie potrzebuję rozumieć? Tylko po prostu ufać?
Przeczytałem. Pierwszy!
Kredyt został spłacony?? ojeju jakiż ten Bóg hojny (wybacz sarkazm) ciekawe gdzie był kiedy inni wieszali się i zostawiali całe rodziny bo im nie starczało na ratę, albo kiedy ufali a zostali zawiedzeni i poszli ostatecznie się leczyć psychiatrycznie, teraz już wiem…był u Ciebie 🙂
Dobrą znajomość z nim masz, skoro tak to poproś go żeby wreszcie zajrzał do mnie, bo mi się świat wali, i każde przedsięwzięcia jak psu w du…
Powiedz mu że dzwonie do niego, a on nie odbiera, albo ma wyciszony, albo mnie zablokował, serio mowie bez sarkazmu tutaj
Pozdro.
Dobrze.
Dziękuje.
Ja tez mu powiedziałem.
i ja ;), kiedys tez czytalem ze rockefeler oddawal 10% z kazdego zarobku na cele charytatywne (moze slaby przyklad ale zawsze), jeden z odwykowiczow kiedys mowil w ktores audycji ze tez oddawal i dostal dziwnym zbiegiem okolicznosci pokazna sumke, takze moze cos w tym jest;)
Ja mam oszczędności, nie mam dochodu, bo nie mam pracy, znaczy mam, ale narazie nic na niej nie zarobiłem, to co? mam dać 10% ze swoich oszczędności?
Ale to nie będzie szczere, bo zaraz w głowie pojawi mi się myśl że ten ”datek” jest po to aby Bóg mi błogosławił, więc wole nie dawać, niż mieć świadomość tego że dałem bo sam coś chce..
Może nie ma sensu zazdrościć odpowiedzi Boga. Z własnego doświadczenia powiem, że On nie zawodzi nigdy. Czasem zawodzi nasza cierpliwość. On zawsze pomaga, lecz nie zawsze na naszych warunkach.
Życiowe historie są super. Jak sequele dziejów apostolskich.
Nie wiem, czy jest taki bank, który inwestycje dziesięcioprocentową tak szybko pomnaża, he, he. No ale wiadomo, że to nie lokata. To i tak wszystko Jego, a na różny sposób można okazać tego świadomość. Że nie mamy, tylko obracamy, a On się do tego włącza. A nie wiem nawet, czy współczesne inwestycje finansowe nie wymagają o wiele większej ufności, niż ta dla Boga 🙂
Ja też kiedyś miałem takie 10% dla Boga.
Zasadą u mnie było, żeby to dać komuś innemu. Wsadzałem do lewej kieszeni 10% z wypłaty i chodziłem po mieście i szukałem ofiar. I wcale nie jest tak łatwo jak się wydaje znaleźć dobrych kandydatów do dawania.
Ostatecznie olałem ten system, bo więcej z tym roboty niż to wszystko warte, nie da się dobrze wyliczyć 10% a wszystko się opiera na negatywnej motywacji (że: co będzie jak nie dam albo dam źle – Boga oszukam!), a nie pozytywnej.
Zresztą źle mi to działało na psychikę: bo odruchowo traktowałem to jak podatek od wiary w Boga. A po drugie miałem radość, że to 90% jest TOTALNIE MOJE! I zamiast ćwiczyć sobie szczodrość, to hodowałem chciwość.
No bo w razie jakiejś potrzeby zawsze przychodziła myśl: nie mam, nie dam, dałem już swoje 10% i jest w porządku. Trzeba było się załapać na lewą kieszeń.
Więc mi się to nie sprawdziło, jak mówię. Co nie znaczy, że innym się nie sprawdza. Bóg docenia, cokolwiek poświęcamy. I nie musi to być wcale idealny system, żeby Bóg to doceniał!
Taki fajny Bóg, o.
„miałem radość, że to 90% jest TOTALNIE MOJE! I zamiast ćwiczyć sobie szczodrość, to hodowałem chciwość.” 🙂
ciekawy punkt widzenia 😀
10% „…A skoro on lubi, to ja też..” czy Bóg lubi … „miłosierdzia chcę nie ofiar”o… 😉 wybacz okolicznościowy żarcik.