Się sfrustrowałam.
To przejściowe, ale póki co aktualne. To kumulacja zjawisk, obserwacji, plakatów wyborczych, wyborów codziennych i odświętnych, ponadczasowa aluzja sonetu 66 Szekspira i lektura Wiecha. Lektura wciąż bardziej aktualna niż słownik komputerowy, co mi jej nie chciał w całości wyświetlić ze względu na „zbyt dużą ilość błędów gramatycznych”.
Wiosna pociesza mnie dzielnie swym kwieciem przekolorowym i przepachnącym, ale… smutno mi, Boże.
Wyleję to jednak w poezji, a nie w prozie, bo nie chce mi się tak dosłownie o tym gadać.
Świat do tanga wciąż zaprasza
w rytm wolności Barabasza
Głupca królem się ogłasza:
Weź uwolnij Barabasza!
Państwo nowy dług wyprasza:
Tak! Uwolnij Barabasza!
Racja nasza a nie wasza!
Wolność więc dla Barabasza!
Kiedy złodziej nie odstrasza
krzycz: Uwolnij Barabasza!
Mściwych słów tucząca pasza
brzmi: wolimy Barabasza.
Nikt po prawdę się nie zgłasza…
Ktoś uwolni Barabasza.
Refren nasz i zwrotka nasza:
Uwolnimy Barabasza!
I niech ktoś za nas przeprasza.