Opowiem wam, co mi się niedawno przydarzyło.
Pracuję jako dostawca jedzenia, jeżdżę na motorze. Żeby produktywnie wykorzystać czas w drodze, słucham różnych podcastów. Tym razem puściłam sobie Odwyk, odcinek 574 – „Prezenty, dary, łapówki”.
No i tak se jeżdżę, słucham i myślę, że to fajny odcinek i że dobrze ten mój mąż gada, ale jakoś mnie to nie dotyczy. „Ja umiem dawać i przyjmować prezenty” – pomyślałam. Dosłuchałam odcinek do końca i 5 minut później byłam pod McDonaldem odebrać jedzenie.
I gdy wychodziłam z Maka, spotkałam dwóch znajomych Turków. Akurat przy mnie jeden dał drugiemu kubeczek cały wypełniony cukierkami. Ten, co kubeczek dostał, mówi do mnie, żebym sobie wzięła i że chce mi wysypać pół kubeczka na rękę. A że ja akurat staram się nie jeść cukru, bo się nasłuchałam jaki to jest syf, to mu mówię że dzięki, ale że ja na diecie i że nie chcę.
On pewnym krokiem podszedł do mojego motocykla, położył na siedzeniu jednego cukierka i poważnym głosem powiedział: „if somebody gives you something, you need to take at least one”, co na polski by się przetłumaczyło: „jak ktoś ci coś daje, to musisz wziąć przynajmniej jedno”.
W tym momencie dotarło do mnie, że mi Bóg właśnie uciera nosa. Zaśmiałam się wewnętrznie, podziękowałam Turkowi, powiedziałam mu że ma rację, a cukierka schowałam do kieszeni. Wsiadłam na motor i odjechałam, śmiejąc się w głos z własnej głupoty!
Ta lekcja pokazała mi że: po pierwsze – nie umiem brać, po drugie – myślę nadal za dużo o sobie a za mało o innych, po trzecie – moje wyobrażenia na mój temat nie zawsze zgadzają się z rzeczywistością!
No i po czwarte – Bóg uczy i umie znajdować sposoby, nawet na opornych.
Jeśli jeszcze nie słuchałeś/łaś odcinka to polecam, tu masz linka.