Ptaszek

Makijaż duszy

Odkąd pamiętam, musiałam przybierać różne twarze. Jakież to było męczące…

Zaczęło się już w domu rodzinnym.

W domu

Mama nie akceptowała tego, że z małego posłusznego robota przeobrażam się w samodzielnego człowieka. Miała dla mnie napisany scenariusz na życie, ale ja postanowiłam zagrać inną rolę. Twarze miałam dwie: w domu zgodną ze scenariuszem, poza domem scenariusz pisałam spontanicznie.

Nauczyłam się kłamać. Z czasem byłam w tym coraz lepsza.

Dlaczego to robiłam?

Bo chciałam żyć, chciałam doświadczać! Wiedziałam, że mama nie zaakceptuje mojego zachowania. Nie pozwalał jej na to ani scenariusz, ani kod kulturowy.

Doświadczanie życia samemu, beż żadanej kontroli, prowadzi do różnych sytuacji. Bezpiecznych i mniej bezpiecznych.

Poza domem

Kiedy szukasz tego kim jesteś i testujesz wszystko, ograniczeniem jest tylko odwaga. Tej zawsze miałam dużo. Dlatego dużo testowałam.
Nie wiedziałam kim chcę i kim mogę być. Wiedziałam tylko, że nie chcę być tą postacią ze scenariusza mamy.

Szukałam więc akceptacji i podziwu wśród znajomych. Wiadomo, że najszybciej można to zdobyć robiąc rzeczy najgłupsze, najdziwniejsze i najniebezpieczniejsze.

I tak też robiłam.

Wzory czerpałam najpierw z Bravo Girl, później z teledysków. Celem zawsze było być w centrum uwagi i być lubianym. Robiłam tylko to czego aktualnie wymagała ode mnie sytuacja, dlatego jak wszyscy się śmiali, to ja też. Jak wszyscy palili, to ja też. Jak wszyscy pili wódkę z gwinta, to ja też. Zgroza! Cieszę się, że wszyscy nie robili groszych rzeczy.

Ogólnie, czułam się świetnie i wydawało mi się że jestem cool. Wzór do naśladowania i popularność.

Cool

Z teledysków przejęłam obsesję na punkcie wyglądu i seksualności.
Doprowadziłam się do takiego momentu w którym, mimo, że byłam głodna, nie jadłam lub nie dojadałam przy chłopakach, bo nie chciałam wyglądać głupio. Nie chciałam, żeby myśleli, że dużo jem i że jestem gruba. Siedziałam w odpowiedni sposób i ubierałam bardzo niewygodne rzeczy, żeby wyeksponować wszystkie atuty.

Miałam obsesję, że każdy człowiek, który obok mnie przechodzi, myśli tylko o mnie. Ba, nawet wiedziałam, co sobie o mnie myślą! I postępowałam tak, żeby im się podobać.

To było chore. Stworzyłam sobie w głowie całą rzeczywistość, której centrum byłam… JA!

Moje wielkie ja

Nikt mnie nigdy nie uczył krytycznego myślenia. Wierzyłam we wszystko co mi mówiono. A że miałam zero asertywności byłam łatwym łupem. Idealny materiał do manipulacji i do wykorzystania.

Dlaczego o tym piszę i co to ma wspólnego z Bogiem?

Nadszedł dzień, w którym zaczęłam czytać Nowy Testament. Zaczęłam dostrzegać i poznawać Boga – i działy się cuda. I zaczęłam analizować rzeczywistość i siebie.

Skąd się biorą zmiany

Coraz mniej podobało mi się to, że muszę tak dużo wysiłku wkładać w utrzymywanie swojego wizerunku w oczach innych osób. Postać, którą z siebie stworzyłam, wymagała tak dużo czasu, tyle wyrzeczeń i uwagi, że po prostu się nią zmęczyłam: nie potrafiłam nawet wyjść do sklepu po bułkę bez makijażu.

Więc zauważyłam, jak dużo czasu marnuję na te wszystkie przygotowania. Że ukrywam się pod makijażem i że… wcale nie lubię tej swojej postaci.

I pomyślałam: co na to wszystko Bóg?

I co usłyszałam w odpowiedzi?

Odpowiedź Boga

Usłyszałam, że On mnie akceptuje.

Że mu sie podobam bez tego makijażu i bez udawania. On i tak wie, co się pod tym wszystkim kryje i akceptuje to.

To było bardzo uwalniające uczucie…

Opinia Boga co do mojej osoby stała się najwyższą i najważniejszą opinią. A skoro przed nim nie muszę udawać, to tym bardziej przed tymi cielesnymi bytami!

I to zewnętrzne i wewnętrzne zmywanie makijażu trwało przez jakiś czas.

Makijaż duszy

Zaczęłam widzieć i przyjmować rzeczywistość taką jaka jest.

Bardzo pomogły mi słowa mojego najstarszego brata: „99% z tego co myślisz, że inni sobie o tobie wyobrażają, nie jest prawdą”.

Walka z moimi nadinterpretującymi myślami trwała w mojej głowie przez długi czas. Musiałam nauczyć się nie poświęcać im czasu. Zwyczajnie je olewać.

Bardzo pomogło przeniesienie uwagi z siebie na drugiego człowieka, wsłuchiwanie się w jego słowa, bez wcześniejszych uprzedzeń, bez ciągłego myślenia o sobie.

Tak nauczyłam się słuchać. Teraz mogę uczyć się rozmawiać. I mam dużo czasu na inne rzeczy. I wreszcie stałam się wolna!

Zrozumiałam też, że nic nie muszę. Że mam prawo odmówić. I mam prawo się nie zgadzać. Tak po prostu.

Może dla niektórych to wszystko jest oczywiste, ale wiem, że nie dla wszystkich.

No i co?

No i nic. Po prostu fajnie jest żyć w prawdziwej rzeczywistości. Bardzo fajnie jest być wolnym od tych wszystkich iluzji, kłamstw i złudzeń. Dużo więcej można doświadczyć będąc wolnym.

A co do poznawania siebie mam wrażenie, że nadal jestem w trakcie. Z tą różnicą, że teraz to ja decyduję o swoim życiu, a nie okoliczności.

I z tą też różnicą, że jak coś mi się nie podoba, to nie czuję przymusu robienia tego tylko dlatego, że inni tak chcą. Teraz wiem, że zawsze mogę po prostu wyjść.

A jak jest u ciebie?

8 komentarzy

  • I właśnie pewnie tak się spory procent dzieci na świecie uczy kłamać. Przez rodziców, którzy nie akceptują ich takimi jakimi naprawdę są. Też miałem z tym problem…

    „Wzory czerpałam najpierw z Bravo Girl, później z teledysków”
    Heh no tu mnie rozwaliłaś Dominiko :-D.

    „To było chore. Stworzyłam sobie w głowie całą rzeczywistość, której centrum byłam… JA!”
    O dokładnie miałem to samo przez pewien okres w życiu. Chociaż na trochę inny sposób. Ja nie cierpiałem większości ludzi chyba (w tym rodziców). Uważałem się za bardzo mądrego, a resztę za kretynów którzy tylko chcą mi zrobić krzywdę i stawać na drodze do szczęścia. Rozmawiałem tylko z ludźmi ze swojej subkultury, którzy myśleli podobnie. I tylko ich tolerowałem, ale nawet przed nimi nie do końca się otwierałem. No i robiłem głupoty. Na szczęście mi przeszło i teraz mam podobnie jak ty Dominiko i Martin.

    Dobry tekst! 🙂
    A dla wszystkich, którzy jeszcze przechodzą podobny etap co ja i Dominika kiedyś podaję pewien stary hit jednego barda:
    https://www.youtube.com/watch?v=bh_3mkkpLAI&t=0s&index=23&list=PL0LL3X0r1IlUWoaScH56jOfHTMBuMwG4w
    Piosenka bez złudzeń :-).

    • Wtedy myślałam, że jestem jedynym centrum wszechświata. Okazuje się, że jednak jest nas, centrów, jest i było więcej.
      A piosenka jest świetna, nie znałam 🙂

  • Wczoraj w pracy przeszła mi myśl, że Dominika dawno nie pisała na blogu. Nie mam zielonego pojęcia skąd taka myśl się w ogóle wzięła. Dzisiaj wieczorem na spacerze i modlitwie myślałem o sobie, kim ja jestem, jaki jestem i co ja mam robić. Wracam do domu, a tu nowy wpis na blogu, o tym, żeby przenieść swoją uwagę z siebie na drugiego i słuchać co mówi. Lubię takie jaja. Dzięki 😀

    • hehehe to dziwne w jaki sposób Bóg może se działać 😀

      Jak uda ci się przenieść uwagę na innych ludzi i zaobserwujesz coś fajnego/niefajnego, nowego, dziwnego to weź sie podziel.
      Dużo można odkryć nie tylko o innych, ale też o sobie 🙂

  • Ile ja w swoim życiu mam walki z Bogiem, religią i tym całym otoczeniem, nie mogę zaznać spokoju, czy jest szansa aby Bóg wybawił mnie z tego stanu?

    Prosiłem go.

    • Nie wiem w jaki sposób i o co dokładnie Go prosisz…
      Ja długo prosiłam o otworzenie mi oczu i uszu.
      I o to, żebym była tym ziarnem z żyznej ziemi, a nie trzema pozostałymi.
      To był proces…

  • Myślę, że ludzie którzy są mocno kontrolowani mają duży problem w przyszłości ze stawianiem właściwych granic. Taka osoba nie wie co lubi, czego nie lubi bo sama tego nie przetestowała. W związku z tym nie wie gdzie leży ta granica i jest podatna na manipulację.
    Niestety wiem na swoim przykładzie… To tak działa. Aby wyjść z tego stanu trzeba razem z Bogiem ustalać nowe granice poprzez m.in. znalezienie tego co lubię a czego nie lubię.

  • O jakże ten tekst odzwierciedla mnie samego. Może nie w pełni jeśli chodzi o budowanie świata ze mną po środku, ale z tymi dwiema osobami. Jedna cicha i prawie nie obecna w domu u rodziców, druga robi, albo próbuje robić co chce poza domem. Parę razy już te dwie osobowości miały konflikt, i zwyciężała ta druga stawiając rodziców przed faktem dokonanym. Dzisiaj jeśli chodzi o stosunek do rodziny niekiedy jest podobnie, ale tym razem zaczynam coraz głośniej mówić co i jak, chociaż to jeszcze będzie długi proces w tym zakresie.

    Podobnie trwa u mnie proces przerzucania uwagi na inne osoby. Wciąż mam poczucie że za mało zrobiłem czy za mało robię. Moze ten niedosyt dawania jest swego rodzaju paskiem postępu tego procesu. 😀

    Super tekst. Na twoich doświadczeniach Dominika uczę się też dużo o sobie. Dzięki wielkie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *