Coraz nowe rarytaski
wśród wyborczej lśnią kiełbaski,
nadzianej obietnicami,
które razem z wyborcami
(nadzianymi też: na minę)
preparują gadaninę,
która rząd nic nie kosztuje,
bo otruty sponsoruje.
W menu wyścig o niezdrowe
odwieczne hity smakowe:
Chleba! Igrzysk! To! I owo!
– byle tylko gratisowo.
W licytację dóbr ozdobny
wyrób wyboropodobny
zgłasza kolejne dodatki
do dziurawej socjal-siatki.
Już rozdają autostrady
z ZUS-em korzystne układy,
i że tylko „my!” nie „oni!”:
Nasz plan utopię dogoni!
Każdy chętnie nas kupuje,
lecz druk drobny przekonuje,
że to wszystko dostaniemy,
jak się wzajem okradniemy.
A jak już się najesz śląskiej,
podwawelskiej lub tyrolskiej,
to rachunek tak po prostu
szybko zmusi cię do postu.
Bo nie zmieni nikt ci życia
pięknym czekiem bez pokrycia.
Sam masz wpływ na swoje sprawy
większy niż wszelkie ustawy.
Więc w wyborczej degustacji
rozważ wynik kalkulacji,
bo na pewno będzie gorzej,
gdy „za darmo” jest najdrożej.
Ja wybrałam lata temu
by zaufać tylko Jemu,
bo spełnia, co obiecuje.
Bonus: Bóg co dzień startuje.