Kolejka do sklepu w PRL

To nie są trudne czasy

Żyjemy w trudnych czasach? Chyba żartujesz!

Albo jesteś do tego stopnia rozpieszczony albo wystraszony, że najmniejsze zakłócenia w doświadczeniu rajskiego komfortu ery dobrobytu to już dla ciebie trudne czasy.

Bunt

Chrześcijaństwo ma wbudowaną w swoją filozofię buntowniczość. Ten bunt sprowadza się właściwie z jednej tylko rzeczy: bezwarunkowej odmowie życie w zakłamaniu.

Kiedy władza zmusza ludzi do czynienia rzeczy, których sami z siebie by nie robili, ludzie radzą sobie z tym za pomocą magicznej pigułki: kłamstwa.

Udają, że noszą maseczki.
Udają, że wierzą w komunizm i partię.
Udają, że Żydzi to podludzie narodowy socjalizm to cel życia.
Udają, że nie widzą, nie słyszą, nie wiedzą. Że żona sama się prosiła o wp***. Że ta dziewczynka sama się do księdza garnęła.

Obrzydliwe, jednym słowem.

Ale jaka jest alternatywa? Płacić mandat, czekać 20 lat na przydział mieszkania, spędzić rok w obozie koncentracyjnym. Stracić mieszkanie, prawo jazdy, pieniądze, rodzinę, dostęp do kraju urodzenia. O nie! Taka opcja nie wchodzi w ogóle w grę. Kłamiemy! Ile wlezie! To przecież nikomu nie szkodzi, a ile można uratować.

Niektórzy – a może właściwie wszyscy – zaimportowali sobie taką postawę życiową do chrześcijaństwa i pielęgnują ją w kościołach, dodając do tego „Bóg i tak wybaczy”. Czynią dobrze. Chyba, że nie mogą. To wtedy czynią źle. Bo nie mogą. Sorry, ale nie możemy.

Trzeba powiedzieć wprost to, czego nikt nie chce powiedzieć: „nie mogę” jest kompletnym kłamstwem. A prawdą jest: nie chcę za to płacić.

Jezus a kłamstwo

Dla każdego kto choćby z daleka coś o Jezusie słyszał, jest jasne, że podejście pod tytułem „za to nie płacę” nie mieści się absolutnie w jego światopoglądzie. Automatycznie, nie ma na to miejsca w światopoglądzie jego naśladowców. Wielokrotnie powtarzał, że ten kto nie chce płacić, ten nie może być jego uczniem:

Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim (…) Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim. [Biblia Warszawska,  Łuk 14]

Jezus wiedział doskonale, jaki musi być efekt odrzucenia kłamstwa jako akceptowalnego usprawiedliwienia dla narzuconego (lub: proponowanego) zła. Efektem takiej nieelastycznej drogi życiowej będą prześladowania. Muszą być! Konflikt jest nieunikniony, bo taka szlachetna bezkompromisowość nawet niekoniecznie narzucana innym, tylko uprawiana wyłącznie na swój prywatny użytek, musi być odebrana jako brutalny atak na społeczeństwo i jego świętości.

Król jest nagi!

No bo nie da się w spokoju sumienia udawać razem ze wszystkimi, że król ma piękne szaty, kiedy jakieś niewinne dziecko krzyczy ciągle „król jest nagi”. Nawet jak nie krzyczy, a tylko paraduje wolne i śmieje się z innym, że robią jakiś cyrk. To jest na dłuższą metę nie do zniesienia.

Można oczywiście posłuchać dziecka, przyznać się, zerwać z kłamstwem, naprawić zło i głupotę.

Ale… nie prościej zamknąć gębę dziecku?

Oczywiście, że prościej. I gdybym to ja pisał baśń „Nowe szaty cesarza” zamiast Andersena, to dziecko skończyłoby w najlepszym razie w szpitalu dla wariatów. W najgorszym na szubienicy. Po dobrej porcji tortur, żeby innym nie przyszło do głowy kwestionować porządku świata.

„Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą” [Biblia Warszawska, Jana 15]

Żeby się więc nie narazić na spełnienie obietnic Jezusa, chrześcijanie postanowili się wymknąć po angielsku. A przy okazji przestali być chrześcijanami. Ale że mają kontakt z Bogiem czysto teoretyczny i wirtualny, nawet tego nie zauważyli!

Bo może to będzie dla kogoś odkrycie, ale nie wystarczy poobwieszać się krzyżami i cytować prawidłowo Biblię, żeby być naśladowcą Jezusa.

Żeby być naśladowcą Jezusa, Jezusa trzeba naśladować.

Trudne czasy

Trudne czasy są więc nieuchronnością dla każdego, kto chce za Jezusem iść. Dlatego między innymi nie namawiam beztrosko każdego na ulicy do tego kroku. Bo wiem, że to krok kosztowny. A byłbym bardzo niemoralny albo głupi, gdybym prezentował komuś umowę ukrywając jednocześnie, ile go to będzie kosztowało.

Sęk w tym, że żadnych trudnych czasów nie ma. I to od dawna.

Oczywiście jednym z powodów jest to, że nie ma już chrześcijan.

– Jak to nie ma – powiesz – A ty?

Ja? E, szkoda nawet wspominać o takich żałośnie nienowoczesnych wyjątkach jak ja, co to tego Jezusa i tą Biblię traktują tak dosłownie, jakby Bóg naprawdę istniał. Tych żenujących, nienaukowych ludzi, tych naiwnych „pierwszych chrześcijan” jest tak mało, że przeciętny obywatel mieszkający w „chrześcijańskich krajach” przez całe lata życia nie spotka ani jednego.

Skoro więc nie ma chrześcijan, którzy Jezusa naśladują, to nie ma powodu ich prześladować. Po co zabijać dzieci, które wcale nie krzyczą, że król jest nagi? Świat nie jest znowu aż tak zły, żeby zabijać dzieci zupełnie bez powodu.

A nowocześni chrześcijanie są nieszkodliwi.

Dla mnie to by była największa możliwa obelga. Ale dla nich to pochwała. Już samo to pokazuje, jakie otchłanie dzielą moją postawę życiową od ich postawy życiowej.

Ale nie tylko o chrześcian mi chodzi. Generalnie teraz trudnych czasów nie ma w ogóle. Żeby było jasne: trudne bywa konkretne życie dla kogoś osobiście, ale nie o tym mowa. Mowa o czasach, o czymś ogólnym. Czy czasy są trudne? No co ty.

Co nie znaczy, że ludzie żyją powszechnie w szczęściu. Wręcz przeciwnie: im mniej trudne czasy, tym trudniej spotkać kogoś prawdziwie szczęśliwego. W dobrobycie czy żyją? A owszem. Kiedy przypominam sobie siebie sprzed 30 lat to sam nie mogę uwierzyć w jakim dobrobycie i komforcie żyję. Mi się to chyba wszystko śni.

Im dalej na Zachód, tym mniej wszystko trudne.

Kwarantanna, lockdown, epidemia

A piszę to w dniu, w którym demokratyczne władze w krajach Europy (nie ma gorszej dyktatury niż rządy ludu) fizycznie odcięły Wyspy Brytyjskie od reszty świata. Koniec dostaw żywności i wszystkiego innego.

Ktoś mógłby powiedzieć, że teraz to w końcu jest jakiś poważny powód, żeby się bać. Bo kiedy ciężarówki z jedzeniem już nie przyjadą, eksporterzy niczego za granicę nie sprzedadzą, kiedy nie będzie dostaw niezbędnych lekarstw i kiedy zapas importowanego alkoholu na uspokojenie się skończy, to nastaną faktycznie trudne czasy.

Być może.

Tylko, że na razie nie nastały. Więc skupmy się na chwilę na rzeczywistości a nie na wróżeniu.

A dziś jest tak, że dalej można zamówić przez internet zapasy jedzenia na miesiąc z góry (zamówiłem). I ciągle te zapasy kosztują mniej niż dzień pracy (obliczyłem). I wciąż nie trzeba za to płacić w złocie ani w srebrze, bo waluta wciąż nie straciła zaufania. Nikt nie strzela na ulicach po zmroku. Nie umiera co trzeci z nas w straszliwych mękach z powodu zarazy. Ani co dziesiąty. Ani co setny. Ani co tysięczny. I nawet samo umieranie też nie najgorsze. Prawdziwe zarazy z przeszłości oznaczały ciągnące się tygodniami tortury. Nieleczony AIDS w biednych krajach i leczony COVID-19 w bogatych krajach to nie są rzeczy z tej samej półki. Nawet nie z tej samej szafy.

Więc na razie te trudne czasy to istnieją tylko w spanikowanej wyobraźni, rozregulowanej nadmiarem nieetycznego dziennikarstwa. Komuś się pomyliła fantazja z rzeczywistością, jeżeli opowiada teraz o trudnych czasach. Po prostu ośmiesza się taki człowiek.

Jak wyglądały trudne czasy?

Żyłem w latach 80-tych w PRL-u. Wiecie, to te z „Alternatywy 4”, „Zmiennicy”, cukier na kartki, ocet na półkach. Prawdziwej czekolady nie widziałem na oczy póki tata od ruskich nie przywiózł.

Ale nie uważałem ich wcale za trudne czasy. Raz, że byłem za mały, żeby się przejmować, a dwa, że nawet w zrujnowanej, absurdalnej gospodarce i zdemoralizowanym społeczeństwie było co jeść, gdzie spać, z kim się pośmiać. Niedobór w sferze materialnej rekompensowała jakość ludzi wybitnych. Lem i Kaczmarski z YouTube się nie wzięli.

Ale dla ludzi uczciwych, a tym bardziej dla chrześcijan, były to czasy jednak trudnawe. Powszechna niechęć do „sekt” panowała, ale była też choćby przymusowa „służba wojskowa”. W cudzysłowie, bo „służba wojskowa” była wtedy jak świnka morska: ani to świnka ani morska. To był raczej kurs prania mózgu, dyscypliny i pijaństwa. Kto przeżył, obowiązkowo musiał sobie zaaplikować odwyk. Nie każdy przeżył. Nie każdy wyszedł bez pokiereszowanej psychiki. Chwalili się potem tacy bohaterowie jaką to męskość dało im wojsko. W Krakowie na rynku i w pociągach były stałe ceny, kiedy polska milicja chroniła ludzi przed polskim wojskiem, które wyszło „do cywila” i łaziło po mieście. Pilnowali ich, żeby przypadkiem obywatele na ulicach nie poczuli za mocno na sobie tej dorosłej, męskiej odpowiedzialności wyniesionej z woja…

Kto więc dostał wtedy zaproszenie do tańca w trepach, ten mógł powiedzieć: „no, to teraz są trudne czasy”. Ja zaproszenie dostałem. Odmówiłem.

Czy to były trudne czasy? No dla mnie były. Perspektywa więzienia była niewiele lepsza niż perspektywa wojska.

Ale w porównaniu z tym jaką cenę za naśladowanie Jezusa płacili ludzie jeszcze dalej na wschodzie, albo w porównaniu z tym co znosili ludzie w przeszłych wiekach, to nie były żadne prześladowania, to był żart.

A teraz w bogatym, dobrze zorganizowanym kraju, gdzie człowiek ma całe mnóstwo praw, nagle nie wolno ludziom się spotkać, modlić i śpiewać piosenek o Bogu. Nie grozi za to więzienie, stos, tortury, obóz koncentracyjny. Grozi za to kara 100 funtów. A całkiem możliwe, że w ogóle nic nie grozi, bo sąd pewnie taką karę odrzuci, kiedy ktoś się w końcu postawi.

Chrześcijanin w trudnych czasach

Sednem chrześcijaństwa jest bliskość i otwartość. To są elementy fundamentalne. Jezus taki był i tacy są jego naśladowcy. Dystans społeczny i chrześcijaństwo wzajemnie się wykluczają.

Władza zakazała dokładnie tego: bliskości i otwartości.

I tak po raz nie-wiadomo-który chrześcijanie znaleźli się w konflikcie z władzą. Normalne? Normalne. Zawsze tak było.

Ale dziś, mimo, że cena do zapłaty jest niewielka, większość chrześcijan już teraz zrezygnowała z bycia uczniami Jezusa i stała się uczniami władzy tego świata. Odrzucili wymagania pierwszego i zaakceptowali w całości, bezwzględnie wymagania drugiego. Kiedy człowiek dostaje dwa zastawy zasad z dwóch źródeł, i jednego się trzyma warunkowo, a drugiego bezwzględnie, to trudno o bardziej wyrazistą deklarację wyboru.

Więc jeżeli ja mój mały konflikt z państwem wymuszającym na mnie podporządkowanie się wojsku nazywam żartem (i raczej słusznie) to jak nazwać ten dzisiejszy żart, który jest żartem w porównaniu z moim żartem? Żartem do kwadratu?

– Trudne czasy – mówią ludzie.
– Trudne? Trudne się nawet nie zaczęły – odpowiadam.

Może w tym jednym mają ludzie rację, że dla nich czasy są trudne. Są tacy, dla których zawsze były trudne czasy. I zawsze będą. Dla tchórza wszystko jest trudne.

Bo trudne czasy to nie kwestia tego, co się dzieje wokół ciebie. To kwestia tego kim ty jesteś w środku.

Dlatego istnieje jedno i tylko jedno wyjście z trudnych czasów: nie być tchórzem.

12 komentarzy

  • To prawda to nie są trudne czasy. Szczególnie jeśli olewasz większość rzeczy, które na świecie się dzieje i robisz swoje. Natomiast są to czasy paniki ogólnej wśród ludzi, strachu, zbliżających się krachów finansowych i psychicznych, niespełnionych marzeń i ambicji, frustracji, bezsensownego zapierdolu oraz ogólnie idiokracji.

    „Żeby być naśladowcą Jezusa, Jezusa trzeba naśladować.”.
    To tak proste, a zarazem tak trudne do zrozumienia/wprowadzenia :-).

    „….nie ma gorszej dyktatury niż rządy ludu…”
    Kolejna bardzo ciekawa uwaga, tym razem, dla wielbicieli demokracji.

    „Nieleczony AIDS w biednych krajach i leczony COVID-19 w bogatych krajach to nie są rzeczy z tej samej półki. Nawet nie z tej samej szafy.”
    Taaa problemy pierwszego świata i bogatych krajów – żałosne. Powiadam wam, społeczeństwo, które nie zaznało „smaku” np. eboli nie wie co to prawdziwa zaraza i epidemia.

    „Ale w porównaniu z tym jaką cenę za naśladowanie Jezusa płacili ludzie jeszcze dalej na wschodzie, albo w porównaniu z tym co znosili ludzie w przeszłych wiekach, to nie były żadne prześladowania, to był żart.”
    Dokładnie. W ogóle w porównaniu z tym co przeżył sam Jezus to też był żart. Chociaż tutaj stanę trochę w obronie tych „pokrzywdzonych” w dzisiejszych czasach, bo jednak tamci ludzie byli bardziej przygotowani na trudne czasy pewnie i zahartowani jakoś. Innymi słowy gdyby jakiegoś parobka ze średniowiecza przenieść do obecnych czasów i dać mu jakąś pracę, mieszkanie, pieniądze, itp. to może by pomyślał, że to raj, a problemy tego świata wydałyby się błahe. Z drugiej strony gdyby zrobić odwrotnie i przeciętnego Kowalskiego z tych czasów przenieść do średniowiecza i uczynić go parobkiem to pewnie by tygodnia nie przeżył i uważałby, że już jest w piekle. Na szczęście Bóg sobie zdaje z tego sprawę i ponoć nie daje nam „kamieni” nie do uniesienia. Tak, więc z każde sytuacji jest jakieś wyjście (chociaż nie zawsze jest ono łatwe, przyjemne i nam się ono podoba).

    „Sednem chrześcijaństwa jest bliskość i otwartość.”
    O bardzo trafne stwierdzenie! I jakoś nie słyszałem do dzisiaj, żeby ktoś o tym mówił… No w sumie można to rozumieć jako cześć miłości do ludzi, ale z drugie strony w zorganizowanych kościołach większość chrześcijan tą miłość realizuje tak jakoś dziwnie. To znaczy bez bliskości i otwartości na innych, a raczej z dystansem, strachem i podejrzliwością na każdym kroku.

    „Dla tchórza wszystko jest trudne.”
    I znowu w punkt – dla tchórzostwa, skrajnego konformizmu, egocentryzmu i dbania o swoje zdrowie ponad wszystko zawsze będą przeszkody prawie nie do przejścia.

    • Czasy są inne. Namiast z każdej sytuacji jest wyjście. Każdy kryzys to wołanie o zmianę. Wygrają tylko Ci, którzy dostosują się do nowych warunków.

  • Jak ja usłyszałem co się, za przeproszeniem, odjebało z UK teraz to zaniemówiłem. W telewizji trąbią, że ,,NOWA MUTACJA WIRUSA, ZAMYKAMY WYSPY, LUDZIE MASOWO PRÓBUJĄ WYJECHAĆ”, 10minut czekałem żeby powiedzieli co takiego nowego w tym wirusie. Ktoś chce spróbować zgadnąć? Pewnie jest 100 razy bardziej śmiercionośny? No nie, szybciej się rozprzestrzenia. To powiecie, no to niby nic takiego, ale załóżmy że chcemy zdusić nową mutację w zarodku, więc pewnie szybko go wykryto – u pierwszego pacjenta i będziemy w stanie to zrobić? No nie, bo mutacja jest od września i już jest w połowie krajów europejskich. Ja nie wiem o co chodzi, kogoś pojebało i to zdrowo. Jedyny efekt tego jest taki, że wszyscy się rzucili na lotniska i zbijają się w skupiska, więc na pewno się nie pozarażają 🙂 Dzięki Martin za tekst, szkoda tylko że to czytają głównie ludzi którzy już to wiedzą. Ale może ktoś się natknie – jak każdy z nas się kiedyś natknął, byłoby super. Zdrowia nie życzę, ale cierpliwości do głupoty 😛

    • Ktoś przytomniejszy zauważył już nawet, że nie wiadomo czy ten szczep rozprzestrzenia się szybciej. To Mr Pandemia, czyli Neil Ferguson, wrócił. Wyleciał – nie wiedziałem do wczoraj – za to, że nakryto go na tym, że sam nie przestrzegał zasad dystansu, który wszystkim narzucił.

      Ten naczelny panikarz kraju, co zasłynął naukowymi prognozami, że pół miliona ludzi zaraz umrze i rąbnął się w tych prognozach kompromitująco, wrócił i dalej pracuje w organach doradczych. Przeforsował paniczne oświadczenie o tym nowym szczepie, które z kolei przeczytał Boris Johnson (to już musi być naprawdę człowiek niespełna rozumu) i nie sprawdzając szczegółów odwołał święta i wywołał kolejną panikę, którą na dodatek zaraził resztę Europy.

      Efekt jest taki, że teraz Francja zamknęła połączenie z Anglią i nikogo nie wypuszcza ani nie wpuszcza.

      Teraz czasy są komediowe, ale efekty takiej zabawy pojawią się z opóźnieniem. I dopiero one zaczną serię zdarzeń, które doprowadzą do trudnych czasów.

      Ale co będzie jutro to skomentujmy jutro. Dość ma dzisiejszy dzień własnych problemów.

    • Obecnie „elyty” ciągle głoszą, że nie surowość kary jest istotna, lecz jej nieuchronność – i wirus zastosował się do tego – nie jest bardziej śmiercionośny, lecz dopada więcej osób.

  • Gdyby tylko ten wirus był rzeczywiście tym co nam mówią… i zachowywał się tak jak nam mówią. Wiosna w rozmowach ze znajomymi żartowaliśmy sobie ze za chwile wymyśla ze jest nowa mutacja. Coz… jedyne co mi pozostało to śmiech przez łzy bo niestety ludzie są tak owładnięci tym co mówi im telewizja ze nie da sie do nich trafić. Co do trudnych czasów – myśle ze śmiało można powiedzieć ze to czasy trudniejsze z tego względu ze dziś nie wiesz dlaczego tak na prawdę jesteś „prześladowany”, nie wiesz kto robi kasę na tym całym resecie. To natomiast wywołuje prawdziwa frustracje. Wiesz ze coś jest na rzeczy ale nie możesz nic z tym zrobić. Dodała bym do tego samobójstwa które już się dzieją bo covid. U mnie babka pożegnała się ze światem bo nie wyrobiła z kredytami które wzięła niedawno na odnowienie swojego wielkiego hotelu zakładając ze ruch będzie tylko większy. No niestety… rząd już dawno powinien zmienić z polowe regionów na żółte a cześć na zielone. Mało kto już o tym pamięta, bo dzieje się to czego chcą – przyzwyczajamy się. Smutna prawda jest taka ze nie mamy żadnego wpływu na to co nam zaserwują. Pan Morawiecki jak został nagrany u braci Sowa mówił o sprawach które później się wydarzyły. Skąd wiedział ?( finansista) i skąd wiedział ten co mu powiedział ( koleszcy ze świata finansów). Ehhh… ręce opadają na to co się dzieje. Miałam nadzieje ze tych czasów nie dożyje, ze takie rzeczy będą się działy za kilkadziesiąt lat. Przeliczyłam się

    • To, że powinny być zielone regiony a nie są – jest zgodne z ogólną zasadą: jeści rząd wprowadzi podatek czymś uzasadniony i to uzasadnienie zniknie – podatek zostaje. Inaczej ta zasada brzmi: „jeśli rząd mówi, że weźmie – weźmie; jeśli mówi, że da – mówi”.

  • Pytanie mam. Co mniej wiecej kupiles na miesiac jedzenia za 1 dzien pracy by starczylo? Jakis ryz, makaron, cukier? Pewnie w Uk za 100 funtow to nie wielki problem ale w Pl za 100zl czy nawet 200zl miesiac jedzenia to ciezko…

    • No przecież nie homary. Kupiłem tyle, żeby nie głodować, a nie żeby uczty urządzać.

      Ale masz rację: różnice między tym na ile czego kogo stać są duże. I zawsze będą. Ale porównywanie się z innymi nie czyni czasów trudnymi. Jest granica, poniżej której zaczynają się „trudne czasy”, i to są zawsze te same sprawy: groźba zimna, groźba głodu, groźba że dom zabiorą, że zamkną albo zastrzelą.

      I jesteśmy wszyscy daleko powyżej tej granicy, niezależnie od tego czy na obiad ryż czy homar.

      A ja oczywiście, życzę homara, a jeszcze bardziej, żeby umieć robić coś na tak pożytecznego dla innych, żeby ludzie odwdzięczali się homarami.

  • Ja chodzę bez maseczki(mandat), trenuje w parku z kumplami( gromadzenie się) przytulam z koleżankami na cześć i na dowidzenia( brak dystansu).
    Od dziecka byłem jakiś anty nastawiony do wszelkiej zorganizowanej instytucji, czy to państwa czy kościoła.
    Ogólnie zablokowali mi facebooka za pisanie nie poprawnie politycznych rzeczy, plus kilka osób straszyło mnie sądem, za to że napisałem komuś trochę prawdy.

  • Swoję całe życie traktuje Biblie dosłownie Martin. Inaczej, traktuje wszystko tam co jest zapisane tak jakby naprawde ten Jezus istniał, i ja to szanuje. Dlatego unikałem zemsty, jestem uczciwy, wole stracić niż zyskać nieuczciwie, nie szukam odpłaty, czyli inaczej, żyję bardziej dla innych niż dla siebie. Oczywiście, było by pewną ekstrawagancją i nieskromnością twierdzić ze w 100% wywiązuje się z tego co w Biblii jest, bo tak nie jest. I bym był kłamca jak bym napisał że tak jest.
    I jakoś szczególnej relacji z Bogiem nie mam 🙂 A nawet go nie znam, i traktuje go bardziej jako kogoś kto nie za bardzo przejmuje się moim losem. O niby jest obecny, ale siedzi w drugim pokoju.
    Natomiast zasady te kultywuje w swoim życiu, bo po prostu taki mam charakter i wierze w życie po śmierci.

Skomentuj Maja Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *