Wdzięczny za biedronki

Anioły, demony, aury, uzdrowienia tłumów z raka, daty końca świata, a ostatnio nawet jakieś hybrydy – takich rzeczy ludzie szukają u Boga. Wiadomo, społeczeństwo konsumpcyjne, to i wiara konsumpcyjna.

Ja wolę inne doświadczenia z Bogiem.

Dziś miałem wyrywanie zęba. Jest to tak przyjemne, jak brzmi. Zestresowany i obolały wyszedłem z gabinetu i wsiadłem na rower. Najchętniej bym padł i leżał, a mam siedem mil przez pola i lasy z Chesterfield do New Whittington.

Jadę jakoś, skupiam się, żeby w miarę prosto i równo, i co widzę? Jedzie ze mną biedronka. Siadła mi na ręce i jedzie. Dwieście razy jeździłem tą drogą na rowerze i nigdy nic na nie mnie siadło.

Biedronka jechała ze mną całą drogę do domu. Wysiadła dopiero w moim ogródku.

Kiedy sobie człowiek raz ubzdura, że biedronka jest od Boga, to wiecie, jaką to robi różnicę w generalnym nastroju? Ogromną!

Pewnie, że tytuł „Bóg przysyła biedronkę” jest mniej atrakcyjny internetowo niż „hybrydowe demony pojawiły się pod Łomżą i zmuszone przez egzorcyzmy zdradziły datę końca świata”. Ale ja wolę jedną biedronkę w moim małym ale realnym życiu niż wszystkie sensacje świata, które zostają tylko teorią.

Kiedy jesteś sam, masz za sobą ból, a przed sobą trudną drogę, to nie ma nic lepszego niż biedronka z nieba dla towarzystwa. Przypadek? Zbieg okoliczności? Biedronka nie dowód na istnienie Boga? Rozumiem argument. Ale poczekaj aż siądzie na twojej ręce.

W kategorii znaków z nieba to przyznaję, że to wyjątkowo mały znaczek. Mniejszego się już nie da. Ale jeżeli wierzyć Biblii, to właśnie jest znak firmowy Boga. Najmniejsza rzecz, co potrafi zmienić dzień smętny w dzień triumfalny.

Być może tylko dla wariatów, naiwniaków, marzycieli, głupców i dzieci. A może dla tych, co mają oczy do patrzenia i uszy do słuchania, jak mawiał Jezus.

Ale jakbym miał wyjść na głupka w szukaniu Boga w różnych rzeczach, to zdecydowanie wolę zwykłe biedronki od sensacyjnego wyrzucania demonów. A z dat to wolałbym znać datę kiedy znów otworzą pizzerię, niż kiedy będzie koniec świata. Taki już jestem przyziemny i egoistyczny.

I z tej perspektywy – przyziemnego głupka egoisty – najbardziej jestem Bogu wdzięczny za biedronki.

2 komentarze

  • To, co mnie w takich sytuacjach najbardziej zachwyca i napawa podziwem, to to, jakim Bóg jest zaangażowanym i genialnym przyjacielem. Kiedy człowiekowi jest źle, potrafi w najbardziej prosty, ale przy tym najbardziej czuły i najbardziej szczery sposób wysłuchać, pocieszyć i być obok. Nic, tylko się od niego uczyć!

  • Też miewam takie chwile, więc rozumiem doskonale. U mnie to czasem cudownie piękne układy chmur i słońca, a czasem jakiś ptak lecący przez parę sekund dokładnie obok mnie, kiedy jadę na rowerze.

Skomentuj Damian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *