Czy chrześcijanin słyszy Boga?
Przez wiele lat myślałem, że to tylko przenośnia i nie należy brać tego dosłownie. Myślałem, że chodzenie do kościoła, czytanie biblii i klepanie ojczenaszów wystarczy. Sprawa zaczęła się delikatnie zmieniać w momencie, w którym zacząłem go traktować nie jako wyimaginowane i abstrakcyjne pojęcie, ale jako osobę, jako kogoś z kim można porozmawiać i może mi nawet odpowiedzieć.
Od pewnego czasu mieszkam ze swoją dziewczyną i wydaje mi się, że tworzymy w miarę zgraną parę. Dogadujemy się, jesteśmy razem szczęśliwi itd. Aż tu pewnego dnia w mojej głowie pojawiła się ni z tego ni z owego myśl, a nawet śmiem powiedzieć, że polecenie, żebym się z nią rozszedł.
Proszę się rozejść
Nie będę ukrywał, że bardzo ją kocham i że początkowo nawet śmiałem twierdzić, że to polecenie które usłyszałem nie pochodziło od Boga. Ale, że moja dziewczyna jest niewierząca, przypomniał mi się ten fragment z Biblii:
Nie sprzęgajcie się z niewierzącymi do jednego jarzma. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością?
Przez kilka dni biłem się z myślami i ciągle zadawałem sobie pytanie dlaczego tak akurat ma być. Czemu akurat tego Bóg ode mnie oczekuje. Mocno rozważałem zakończenie mojego związku. W końcu to Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu i to jego mam słuchać. Aż tu przyszło mi do głowy pewne rozwiązanie.
Testowanie
Przypomniałem sobie wszystkie postacie z Biblii, które z Bogiem się targowały albo namawiały go w różny sposób do zmiany zdania. A więc i ja tak postanowiłem z Nim porozmawiać. Pewnego popołudnia gdy leżałem sobie sam w łóżku zapytałem Go:
– Czy jeśli wciągu roku moja dziewczyna wróciłaby do Ciebie lub zaczęła Cię szukać, to pozwolisz mi z nią być?
Nawet nie wiecie jaką nagle poczułem radość gdzieś w środku siebie. Było to chyba najlepsze uczucie jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Był to dla mnie jasny sygnał, że Bóg się na to zgodził i teraz trzeba się brać do dzieła. Ale w sumie jak?
Na zastanawianiu się nad tym zeszło mi kolejnych kilka dni. Aż do momentu w którym zaczęły się pojawiać wątpliwości, czy aby to, co chcę zrobić, jest słuszne i czy aby na pewno pochodzi od Boga. Zacząłem więc Go prosić, żeby dał mi pewność, jakiś znak, że to wszystko od Niego. I tym razem również się doczekałem. Leżałem znowu w łóżku i nagle w mojej głowie rozległ się głos:
– Wiesz co masz robić – powiedział.
Jednak tym razem zamiast radości czy zadowolenia poczułem strach. I to tak wielki, że z braku innych możliwości nakryłem głowę poduszką. Ale szczerze mówiąc, najchętniej bym pod łóżko wtedy wskoczył, albo gdzieś głęboko pod ziemię. Tak czy siak, miałem już pewność, że to wszystko czego doświadczyłem, pochodziło od Boga.
I co dalej?
Pewnie wszystko by skończyło się jedynie na zastanawianiu się jak tu tą mą lubą przekonać i przyciągnąć do Boga i pewnie nigdy bym takiego sposobu nie wymyślił, gdyby nie nagły przypływ odwagi pewnego wieczoru.
Sam nie wiem czemu postanowiłem jej o tym wszystkim powiedzieć. W końcu dotyczy to też jej. W skrócie: nie przyjęła tego najlepiej. Przynajmniej w pierwszym momencie. Ale dalej jesteśmy razem. Nie strzeliła mnie w twarz i nie odeszła do innego, więc to całkiem spory sukces.
Dlaczego Bóg wymagał ode mnie był rozstał się z dziewczyną dalej nie wiem. Ale finalnie nie ma to znaczenia, bo nie wszystkie Jego plany muszę rozumieć. Może chciał mnie sprawdzić niczym biblijnego Abrahama? Może tak, ale nie zmienia to faktu, że spodobało Mu się to co zaproponowałem.
Więc liczę po cichu, że będzie mi w tym pomagał. Bo czemu by nie? Wszystko się okaże.
”Sprawa zaczęła się delikatnie zmieniać w momencie, w którym zacząłem go traktować nie jako wyimaginowane i abstrakcyjne pojęcie, ale jako osobę”
Przecież zmartwychwstał, więc nadal żyje, niby szczegół, ale jakże istotny, zawsze mi to umykało przez całe życie 🙂
Posłuchaj, co ci powiem. Wierzę, że Bóg powiedział mi na początku mojej drogi kilka istotnych dla mnie rzeczy. Wiem też, że Pan mnie prowadzi. Widzę to w swoim życiu.
Jednak słyszę też głos, który mi rozkazuje. Raz kazał mi wskoczyć do rzeki. Innym razem zarządził głodówkę, co skończyło się podpięciem mnie pod kroplówkę.
Bóg naprawdę prowadzi, jednak rozkazywanie ludziom nie jest jego ulubioną rozrywką. Jest kogoś innego.
Jeśli cię to nie przekonuje, to posłuchaj tego: Bóg kazał się nie wprzęgać, ale nie kazał nigdzie się rozprzęgać. Przeczytaj sobie 1 list do Koryntian rozdział 7. Głównie chodzi mi o to:
„12 Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala!
15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie!”
Z tym rozkazywaniem to bym się nie zgodził bo mamy mostów przykładów w bibli gdzie Bóg każe coś robić albo nie robić. Czasem są to rzeczy wydawałoby się sprzeczne z logika i naszym pojęciem tego co dla nas dobre, a co złe. Kazał Abrahamowi zabić syna i czy to się mieści w naszym pojęciu dobra?
Bóg poddaje nas próbie i czasem nawet każe zrobić coś złego, ale gdy widzi że jesteśmy gotowi to zrobić tylko ze względu na to, że On nam to kazał to w ostatnim momencie odpuszcza i mówi żeby jednak tego nie robić.
Jeśli Paweł radził w 1Kor7 12,15 żeby nie oddalać tej żony lub męża niewierzącego, to raczej z tym niezaprzęganiem się w jarzmo z niewierzącymi nie chodziło mu o to, żeby się rozwodzić z obecnymi partnerami.
Przyznam, że czasem Biblia wydaje mi się strasznie zagmatwana i jakaś niejasna, pełna paradoksów. Znajdziemy w niej historie, w których to prawdopodobnie Bóg inicjuje wiązanie się wierzących i niewierzących w niego, Ozeasz, synowie Rut, Samson, a z drugiej strony to prawo Mojżesza, w którym takie związki są nieakceptowalne.
Chyba jedyny wniosek jest taki, że Bóg sobie działa jak mu się podoba, a znalezienie prostych schematów nie jest często możliwe, tak na marginesie – trochę się wewnętrznie uśmiecham, jak słyszę gdy chrześcijanie w kościołach dają takie proste reguły życia – stanie się A, to Bóg zrobi B, a jak stanie się C to Bóg nie zrobi D. To wszystko jest okraszone taką pewnością i śmiałością, mniej doświadczeni w środowiskach kościelnych mogą naprawdę w to wierzyć i traktować jak pewnik. Ale tak naprawdę skąd ci ludzie dający reguły mogą to wiedzieć? Skąd ta szalona pewność? Gdyby dzisiaj w kościele przyszedł sobie taki Ozeasz, który by się chciał ożenić z prostytutką, to pewnie by został wydalony ze wspólnoty.
Z drugiej strony, widziałem też sytuacje, w których ludzie mówili, że mają tak bliską, indywidualną więź z Bogiem, że mówią w jego imieniu, że to przekaz prosto z nieba, chrześcijaństwo to nie religia i zasady, ale to Bóg który ci mówi na ucho co masz robić, a czasem każe robić dziwne rzeczy i dlatego my… a potem się okazywało, że przekaz z nieba był co najwyżej wyrazem rozbudowanej fantazji i niczym więcej, że jakieś prorocze znaki, proroctwa, chrzty w duchu świętym są często wyłącznie wyrazem potrzeby przeżyć emocjonalnych u ludzi, nakręcaniem się. Więc prawdopodobnie kontrą do tego są właśnie te reguły życia kościelnego, które dają bezpieczeństwo i prowadzą przez życie.
Ależ oczywiście że tak, zgadzam się tutaj z Danielem, zobacz ilu masz teraz guru, ilu uzdrowicieli? mnóstwo, każdy jest od Boga 🙂
Zobacz; ja mogę kupić sobie kamerę, nagrać bardzo emocjonalny film, że Bóg mi pomógł, cuda spektakularne, odpowiednio zmontował i puścił w eter, wiesz ilu miałbym zwolenników? mnóstwo 🙂
Dlatego nie dowierzam wszystkim, bo wiara i religia bardzo często to dobry i dochodowy biznesik, sposób na życie 🙂
Ja osobiście nigdy na żywo nie spotkałem człowieka który żyje ”Bogiem” którego postawa i aura była by tak przekonująca dla mnie, że sprowokowałby mnie do pytania ”Kurde, a może tego spróbować”?
Nie spotkałem takiej osoby 🙂
Akurat chrzest w Duchu Świętym jest zapisany w bibli więc tu nie mam wątpliwości, że coś takiego jest mimo, że ja sam jeszcze go nie przeżyłem.
To prawda, że chrześcijaństwo to nie zasady, ale życie z Bogiem i naśladowanie Jezusa.
Każdy może nagrywać sentymentalne filmiki w których zarzeka się, że Bóg mu coś kazał, ale przecież nie chodzi tu o zbieranie wokół siebie zwolenników bo to nie my jesteśmy sednem wiary chrześcijańskiej i nie wokół nas sie to kręci
naśladowanie Jezusa?
No to w kwestii mieszkania razem z dziewczyną, ożenku… Jezus nigdy nie był z kobietą, no i nigdy się nie ożenił;P
”ale życie z Bogiem i naśladowanie Jezusa.”
Żeby kogoś naśladować trzeba kogoś znać, mieć z nim relacje, relacje buduję się na zasadzie tego że jest dialog, a jaki masz dialog z kimś kogo nie widzisz? nie doświadczasz, skąd wiesz że to akurat on do Ciebie mówi w danej chwili? jak ludzie czują tego Boga, jak z nim się komunikują? mnie to zawsze zastanawiało, bo chyba nie samym pismem? bo skoro zmartwychwstał, to żyje, w takim razie na co mi pismo? ja chcę żeby do mnie przyszedł, a nie ma się domyślać i się starać, może przemawia przezemnie pycha, ale to on miał jakiś interes żeby mnie stworzyć, więc, co mi da czytanie pisma jak kogoś nie znam? to tak jakbym czytał biografię kogoś…
Jezus miał uczniów którzy go widzieli, dotykali, rozmawiali z nim, widzieli jego cuda i mimo to wątpili, to ktoś taki jak ja jak ma uwierzyć w niego? dodatkowo mając zjeb…ną relacje z rodzicami?
To prawda, że żeby kogoś naśladować trzeba go znać, ale początkiem poznania jest pismo. Skąd chcesz poznać historię Jezusa i tego jak On sam się zachowywał jeżeli nie z bibli?
Bóg może kontaktować się z tobą przez sny, wizje i nie koniecznie będzie to kontakt twarzą w twarz. Czasem trzeba zaryzykować i właśnie uwierzyć, że to co wydaje się tak bardzo asurdalne jest od niego. Mówisz, że chcesz żeby przyszedł do ciebie osobiście to go o to poproś i zobaczysz co się stanie.
Łukasz,od dziecka pamiętam że jakoś specjalnie nie byłem zainteresowany Jezusem, cała ta religia to była jakby na siłę u mnie, niby wiedziałem że ktoś tam istnieje ale jakoś nigdy nie miałem silnego pragnienia aby poznać tego Jezusa, jak to się mówi, nie każdy otrzymał tzw łaską wiary…
Potem trafiłem na ludzi którzy mi mówili żeby prosić o łaskę, ja się zapytałem, dlaczego mam prosić?? Oni że tak trzeba, że to sens życia, nie wątpię, bo daleki jestem od wyśmiewania czyichś przekonań religijnych, ale osobiście do dzisiaj nie jestem przekonany co do tego i może zabrzmi to groteskowo i pysznie, ale mam ważniejsze sprawy na głowie, bo czasu nie odzyskam, ale kiedyś poprosiłem aby mi się objawił w jakiś sposób, oczywiście duchowo, niestety nic z tego nie wynikło…:)
Choć nie powiem, postać Jezusa mnie w pewien sposób fascynuję 🙂
Zacząć trzeba od tego, że chrześcijaństwo to nie religia, a wiara przede wszystkim. Chrześcijaństwo to nie zbiór zakazów, nakazów i przykazań, tylko twoja osobista relacja z Jezusem i Bogiem. Jakoś tak sobie Bóg to wszystko wymyślił, że trzeba go szukać i myślę, że to dlatego żeby pokazać czy naprawdę ci zależy na relacji z Nim i poznaniu Go.
To prawda, że łatwiej by było gdybyśmy wszyscy mieli pewność, że jest i każdy by choć raz Go w życiu mógł zobaczyć, ale jak wtedy oddzielić ziarno od plew?
Napisane jest błogosławieni ci co nie widzieli, a uwierzyli, a jeżeli chodzi o rzeczy ważniejsze no to może tu tkwi problem. Bóg chce być w twoim życiu ma pierwszym miejscu jeżeli coś jest ważniejsze od Niego to może dlatego sie do ciebie nie odzywać. Mówisz o czasie, ale tym ziemski, a co dalej? Osobiście bardziej zależy mi na tym czasie po śmierci niż tu i teraz.
Jasne że są ważniejsze rzeczy od niego, praca, sukces, relacje z ludźmi, wiele innych problemów emocjonalnych które trzeba rozwiązać i tak dalej, nie mam czasu nad zastanawianiem się nad życiem przyszłym i czytaniu Biblii, zresztą taka postawa jest brakiem odpowiedzialności za dane mi życie i tak dalej, bo problemy same się nie rozwiążą przecież a żyć trzeba a nie udawać uduchowionego który ucieka od problemów w wiarę, ja tak to widzę…
Szczerze, czy mi zależy? tak, aczkolwiek bardziej zależy mi na tym życiu, aby je poukładać, nie będę kłamał, no takie są fakty, jestem szczery, na co mi rozmyślanie nad życiem przyszłym i czytanie Biblii, jak mam wiele problemów które trzeba rozwiązać tu i teraz , które nie pozwalają mi się cieszyć i radować? na co ”głodnemu” czytanie? on potrzebuje chleba, tak samo u mnie, nawet jeśli będę rozmyślał to przecież problemy i moja sytuacja się sama nie zmieni, tu trzeba konkretnego działania, a nie tworzenia relacji z której nic nie wynika, bo moje modlitwy do Boga pozostają bez odpowiedzi od wielu lat, no tak czuję bynajmniej…
A co później? właściwie to wszystko to domysły ludzkie, nikt Ci nie powie, może być to w co wierzysz, a może być coś innego, albo wcale nic, zostaje tylko wiara.
Bardziej to zrzucenie odpowiedzialności za swoje życie na kogoś innego w tym wypadku Jezusa.
Każdy ma możliwość stworzenia własnej hierarchii wartości w końcu na tym polega wolna wola. Pomyśl o tym wszystkim jak o relacji ze swoim przyjacielem, jemu też powiesz, że są rzeczy ważniejsze od niego i relacji z nim? Jeżeli tak zrobisz to nie dziw się, że później nie chce się do Ciebie odzywać.
To skoro jest takim przyjacielem, to gdzie był kiedy było jak było(bez szczegółów)?
Zapomniał o mnie? no bo wybacz stary, jakoś to do mnie nie przemawia?
Wiele lat się do niego modliłem, ale za każdym razem ze wszystkim zostawałem sam, wszystko przeżywałem sam? to jest dowód na istnienie Wszechmogącego Boga? i teraz po tym wszystkim ja mam się o niego dopraszać aby łaskawie zareagował? no proszę Cię 🙂
Czy był przy Tobie cały czas nie wiem, ale z jakiegoś powodu jesteś teraz gdzie jesteś i rozmawiasz o Nim ze mną czyli wnioskuję, że uznajesz, że istnieje bo czemu mielibyśmy rozmawiać o czymś czego nie ma? 🙂 a to już całkiem dużo i może być to podstawa do spróbowania nawiązania kontaktu i relacji z nim jeszcze raz, a może tym razem się uda? 🙂
Wiesz co mi najbardziej przeszkadza? drogę z Jezusem, naśladowanie go rozumiem w ciągłym uniżaniu się przed wszystkimi, byciem pokorniutkim, cichutkim chłopcem którego można lać pałą w głowę (wybacz słownictwo) kogoś kto wiecznie jest smutny, kogoś kto wyzbywa się wszystkiego, kogoś bez marzeń bo po co? kogoś kto się ciągle umartwia, cierpi, kto nie ma prawa do przyjemności, sukcesów(bo to zło) ale ma ciągle być z tyłu, dzięki temu mogą dostąpić nagrody w niebie, a Ci co mi tak mówili żyją w luksusie, przepychu( mówię o księżach) . Ja nie mam takiego charakteru, już kościół próbował mnie przez lata wbić w takie ramki, prawie mu się udało. Jestem człowiekiem o twardym karku, zdaje sobie z tego sprawę, jestem niepokorny i buntowniczy, nie lubię się dostosowywać, i tak dalej…
To powiem Ci, że mam kupę marzeń. Chce zostać wykładowca, pojechać do Etiopii i na Jamajke, nauczyć się grać na bębnie i zrozumieć w końcu filozofię Hegla. To by było z takich moich ziemskich marzeń. Powoli i konsekwentnie z pomocą Boga i Jezusa to realizuje. Nie jestem smutny, właśnie ma odwrót bardzo dużo sie śmieje i cieszę życiem. W końcu Bóg całą to ziemię to dla nas zrobił i powiedział żebyśmy z niej korzystali. Gdzie tu widzisz zakaz przyjemności? Dziejszy kościół katolicki to nie to co Jezus proponował dlatego ja wróciłem do bibli i tam znajdowalem jego zamysł.
Popatrz na postacie z bibli, Dawid od pasterza został królem. Abraham od zwykłego pasterza został kimś kto był w stanie wystawić własną armię i bić się z królami. Józef w praktyce zarządzał Egiptem czyli najpotężniejszym państwem tamtego okresu. Ja tu widzę całkiem sporo sukcesów 🙂
Ja z poglądów jestem anarchista nie lubię władzy, państwa itd. Więc Cię dobrze rozumiem, ale jedyna władzą jaką zaakceptowalem to władza Boga jako stworzyciela i Ojca, a Jezusa jako Mesjasza i Pana. Reszta juz potem przychodzi sama 🙂
To co robić w takim razie?
Podstawą jak mi się zdaje jest to co już napisałem czyli postawienie Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu.
To wszystko jest mocno indywidualne, a ja nie chce aż tak bardzo wchodzi w rolę nauczyciela czy coś w tym stylu. Sam nie mam aż tak dużego doświadczenia w relacji z Bogiem żeby mówić ci co masz robić, ale jest w bibli powiedziane żeby kochać Boga z całej duszy, serca i umysłu, a bliźniego jak siebie samego. Ja staram się tym kierować i myślę, że całkiem dobrze na tyn wychodzę.
To nie wykonalne u mnie, mam żal do Boga o obojętność wobec mojego życia i mnie na przestrzeni wielu lat, co spowodowało konsekwencją na wielu moich płaszczyznach życiowych do dzisiaj…
Komuś takiemu powierzyć życie?
Kogoś takiego postawić na pierwszym miejscu? a w ogóle jest on tego godzien? może przemawia prze zemnie pycha, ale nie chce mieć z nim nic wspólnego, może dla ciebie był inny, ale ja mam takie doświadczenia…
Zawsze w takich momentach myśle o Hiobie. Przecież był okej wobec Boga, ba nawet się nim Bóg chwalił przed diabłem mówiąc patrz jaki Hiob jest fajny. Potem zabrał mu wszystko rodzinę, zdrowie, majtek. Czemu? Bo może w końcu nas stworzył. To wszystko jest Jego i nikogo innego może robić co chce.
Nie wydaje mi się żeby o tobie zapomniał bo czemu by miał. Może chce sprawdzić czy będziesz przy Nim trwał nawet jak będzie źle?
Powiem ci tyle spróbuj jeszcze raz. W relacjach z Nim i na próbach szukania Go nigdy nic nie stracisz, a możesz tylko zyskać więc czemu by nie spróbować? Choćby to miałbyc setny raz?
W sumie nic nie tracę, ale to staje się powoli zabawne, no nic, poproszę go dziś aby przyszedł do mnie i mnie uzdrowił, bo cóż mogę tym stracić?
Mam dwa pytania do osób komentujących:
1. Dlaczego podważacie, że autor artykułu usłyszał Boga? Skoro to, co zostało powiedziane, jest zgodne z Biblią i może przynieść jedynie dobry skutek: dziewczyna się nawróci, albo autor zostawi kobietę, z którą ślub raczej by się Bogu nie spodobał? Wystarczy przeczytać Księgi Królewskie, by przynajmniej częściowo ogarnąć, czym kończy się małżeństwo z niewierzącą.
2. Dlaczego na uzasadnienie „biblijności” tego związku przywołujecie cytat mówiący o małżeństwie, w trakcie którego jeden z małżonków nawraca się? Autor przez cały tekst nie nazwał swojej partnerki żoną. Nie jest to zatem małżeństwo. Pomijam już kwestię, że jeśli z tą dziewczyną sypia to po prostu żyje w grzechu i raczej Bóg może chcieć sprowadzić go z powrotem do siebie.
Drodzy komentujący – to, że pewne rzeczy są standardem we współczesnym świecie, nie znaczy, że są standardem Bożym. Bóg zawsze jest taki sam i się nie zmienia. Nie aktualizuje swoich standardów. Nie ma sensu ugładzać grzechu, zwłaszcza, że sam autor widzi, że nie jest to ok. Po co dajecie szatanowi argumenty, by utrudnić wyjście z grzechu?
A jeśli słyszycie głos, który nie jest z Boga – módlcie się i czytajcie Biblię. Mamy umieć rozpoznawać głos Pasterza. Jednak to jest coś, czego mamy się nauczyć. I jasne, że szatan będzie nam w tym przeszkadzał. A to, że daliśmy się zwieść, nie powinno sprawiać, że nie pozwalamy nikomu iść za Głosem, który ma poparcie w Biblii.
PS. do autora – bardzo fajny tekst i cieszę się, że się tym dzielisz. Niech Pan Cię błogosławi i wspiera na swojej drodze.
Szczerze przypominam sobie teraz parę osób które nagle zmieniły podejście do swoich partnerów i zrezygnowały z współżycia z nimi właśnie ze względów religijnych. Przypominam sobie też, że strasznie się z nich śmiałem o nawet ich wysmiewalem. Teraz chciałbym mieć tyle siły co oni żeby wyjść z takim postanowieniem.
To wszystko się strasznie ciężkie, szczególnie, że kiedy moja partnerka słyszy o tych sprawach to zamyka się w sobie i nie chce o tym rozmawiać.
Ciekawe jest to, że co raz częściej coś chce mi przeszkodzić w czytaniu czy komentowaniu tego bloga i to wszystko tak strasznie w oczywisty sposób. No cóż ma być szczerze i osobiście to jest może coś tego typu się jeszcze pojawi 🙂
1.
Problem w tym, że to rozumienie nie jest zgodne z Biblią. Wystarczy spojrzeć na szerszy kontekst tego niewchodzenia w nierówne jarzmo i porównać to z innym fragmentem:
„14 Nie sprzęgajcie się z niewierzącymi do jednego jarzma. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z
niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? 15 Albo jakież jest współuczestnictwo Chrystusa z
Beliarem lub wierzącego z niewiernym? 16 Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga
żywego – według tego, co mówi Bóg:
Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich,
i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.
17 Przeto wyjdźcie spomiędzy nich
i odłączcie się od nich, mówi Pan,
i nie tykajcie tego, co nieczyste,
a Ja was przyjmę”
„Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech
jej nie oddala! 13 Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim
nie rozstaje! 14 Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca
żona przez „brata”3. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte.”
To błąd – wyrywać jakąś wypowiedź i nie porównać jej z kontekstem wypowiedzi, a także z szerszym kontekstem.
2.
Małżeństwo rozumiane jako stan między dwojgiem ludzi po ceremonii ślubnej to nie jest jakiś uniwersalny wzorzec,
tutaj ciekawa informacja z wikipedii:
” Ślubu kościelnego, w rozumieniu liturgii w świątyni przez wiele stuleci nie było. Belgijski teolog Edward
Schillebeeckx OP podkreśla, że w pierwszych trzech wiekach brak jest świadectw regularnej praktyki błogosławienia
związku przez duchownego. Edward Schillebeeck wykazuje, że w pierwotnym Kościele obrzęd zawierania małżeństwa
należał do sfery świeckiej, rodzinnej, tzn. świeccy chrześcijanie, na mocy kapłaństwa powszechnego, przeżywali
małżeństwo jako sakrament w domu”
(Marriage. Human Reality and Saving Mystery), Nowy Jork 1965, s. 248-249.
Standardy współczenego świata być może nie są standardami Boga, jednak tych 19 wiecznych też nie można
jednoznacznie okreslić jako „boże”, bo Bóg o żadnych ceremoniach nie mówił. Więc nie można już na wstępie z tych
przesłanek zakładać, że to jest ugładzanie grzechu, to co się robi w kościołach protestanckich i nazywa czymś
„bożym” jest prawdopodobobnie tylko mocno utwierdzonym wzorcem kulturowym, który obecnie się zmienia.
Zakładasz też, że autor słyszy Boga, jednocześnie, że Bóg nie zmienia swoich standardów, a jednak w tekście zmienił
standard z „rozejdź się z nią” na standard „jak zacznie mnie szukać w ciągu roku to możesz z nią być”, co jest
jednak bardzo znaczną różnicą.
Zostaje jednak kwestia indywidualnego podejścia do całej sprawy, jakie to będzie miało konsewkencje, jak Łukasz się
z tym czujesz, jak przytaczała Marlena, związki z niewierzącymi mogą się źle kończyć, o czym można sobie poczytać w
księgach królewskich, z drugiej strony masz takie dziwne działania Boga, który wpłynął na Samsona, żeby sobie wziął
jakąś pogankę za żonę, albo ustawił wyjście Rut z Izreaela, gdzie jej synowie wzięli za żony poganki – ostatecznie
cała historia może być rozumiana jako jeden wielki symbol tego, że i wierzący poganie i żydzi są dziećmi Boga. Chyba nie zostaje nic innego, jak życzyć Łukaszu tego, żeby Bóg Ci pomógł rozwiać wątpliwości w tej sprawie i żebyś z nim podejmował takie ważne decyzje jak rozstanie czy zostanie.
Szkoda, że nie zamieniliśmy się na dziewczyny – Ty byś miał bezgrzeszną katoliczkę, a ja seks jak człowiek.
Chociaż… Pewnie seks też miałeś, ale się z tego spowiadałeś. Ja, kilka lat po rozstaniu i kilka przed 40-stką, dalej żyję 'o suchym…’.