Parę lat temu, gdy zacząłem nieśmiało uczestniczyć w życiu kościoła, zobaczyłem tam ludzi, którzy się modlą. I ja nie wiedziałem – i szczerze mówiąc do dziś się zastanawiam – czy to ze mną jest coś nie tak, ale często nie potrafię wyłapać w tych modlitwach treści.
Mówię całkiem poważnie – może to ze mną jest problem. Ale skoro już mam ten problem, to zamierzam trochę się z niego pośmiać. Wyobraziłem sobie więc, jak by to było gdyby chrześcijanin na co dzień mówił do ludzi tak, jak modli się do Boga.
Weźmy na przykład, że ma za mało kasy i chce podwyżkę w pracy. Mogłoby to wyglądać tak:
Panie Prezesie, tak bardzo Ci dziękuję, że mogę pracować w Twojej Firmie! Ty, Panie Prezesie, jesteś Prezesem Zaopatrzenia. Ja tak bardzo dziękuję Ci, że jesteś Prezesem Przełomów, Prezesem, który nigdy się nie spóźnia. Wywyższam Cię Prezesie. Ty jesteś Panem Tej Firmy. Proszę Cię, Panie Prezesie, błogosław tej firmie. Błogosław, Panie Prezesie, jej pracownikom. Proszę Cię, Panie Prezesie, spraw abym dostał podwyżkę. W imieniu Zarządu, proszę Cię.
Ten pracownik co tydzień by przychodził do prezesa i przemawiał do niego w ten sposób. Ale nawet jeśli to wszystko, co powiedział, jest prawdą i nawet jeśli stoją za tym dobre intencje, to jak myślisz – co odpowiedziałby taki prezes?
Mi się wydaje, że przede wszystkim byłby wkurzony, że ktoś zabiera mu czas czczą gadaniną. Po drugie byłoby mu trochę głupio, że ktoś mu tak słodzi. Po trzecie, zadzwoniłby zaraz do zarządu z pytaniem, czy mają z tym coś wspólnego. A co by zrobił potem, to już nie wiem.
Być może litościwie by to wszystko przemilczał. Może zniósłby jakoś i może nawet dałby tę podwyżkę. Zwłaszcza jeżeli pracownik, który prosi, jest dyrektorem marketingu i chwali mu się bycie wygadanym.
hahahaha dobre !
W sumie sam Jezus przy ojczenaszu modlił się dosyć prosto i bez zbędnych ozdobników 😀 Ciekawe co na to wszytsko Bóg 😀
Raczyłem parsknąć. Teraz będę tak mówił do prezesów jak będzie okazja.
A ja wypróbuję na jednym prezesie!
I dam znać, jak dostanę podwyżkę:)
Dobre. Ja się staram gadać z Bogiem tak jak gadam z ludźmi miej więcej. Ale różne nawyki z kościołów przeszkadzają.
Aż tak bardzo się to nie różni od modlitw fajnych postaci biblijnych typu Daniel czy Dawid.
Jezus jak rozmawiał o swoim Ojcu to zawsze robił porównania do czegoś, co ludzie znali z codziennego życia. I ktoś powie, że to dlatego, żeby ludziom wytłumaczyć coś, czego nie znają przy pomocy tego, co znają, żeby zrozumieli. I ten ktoś rację będzie miał. Ale sobie myślę, że jeszcze jest inny powód – żeby ludzie twardo stąpali po ziemi w relacjach z Bogiem, a nie się odklejali od rzeczywistości. Żeby traktowali relacje z Bogiem analogicznie jak relacje z ludźmi, bo w najogólniejszym sensie to jest mniej więcej to samo. Więc skoro Jezus tak ludzi kierował, to warto się tego trzymać, tak jak ty tutaj to zrobiłeś – co by sobie niechcący nie stworzyć drugiej rzeczywistości i nie zdziwaczeć.