To była jedna z tych nierzadkich chwil, kiedy myłem zęby i zadałem sobie to pytanie. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, moje życie nie jest zbyt romantyczne. Pracuję w firmie produkującej beton. A przecież jest tyle ciekawszych produktów. Lizaki w kształcie serca, różowe baloniki, albo miętowe peniski w czekoladzie.
W ogóle, gdybym to ja projektował swoje życie, to już od dawna zarabiałbym na tym, co lubię robić. Czyli napisałbym jakiś program i sprzedawał subskrypcje za duże hajsy. Gdybym to ja projektował swoje życie, to miałbym już dwójkę dzieci. Trzecie w drodze. Gdybym to JA…
I tutaj przychodzi Bóg i mówi „Hola, hola! Zdaje się, że oddałeś mi swoje życie, więc teraz będziesz…” I wymienia, co będę robił, a większość z tych rzeczy wcale nie jest przyjemna.
Gdy 14 lat temu poszedłem za Jezusem, nie spodziewałem się… nie miałem pojęcia, że czeka mnie tyle pracy, głównie nad samym sobą. I choć Bóg nie przeżyje za mnie mojego życia, to domyślam się ogromu pracy, jaką on wykonuje, abym ja się rozwijał. I czuję wdzięczność za jego cierpliwość oraz nadzieję, że może coś jeszcze ze mnie będzie.
Bo ja mam swoje pasje. Mam tu listę rzeczy, które chciałbym się nauczyć robić, a tymczasem życie ciągnie mnie w innym kierunku. Znajduję radość w tym, co robię, ale gdybym to ja…
I mam czasem wrażenie, że Bóg tylko siedzi i patrzy, kiedy ja stracę cierpliwość. Kiedy powiem, że walę to wszystko i chcę po swojemu.
A takiego wała!
Ciesze się że masztego swiadomość. Fajny tekst. Ja przez lata modlitw, prośb o prowadzenie jestem sfrustrowany. Doszedłem do wniosku ze wiara jest łaską, Bóg wybiera kogo chce i gdzie chcę. Jak będzie chciał mi pomóc czy mnie prowadzić to zrobi to bez względu na wszystko. Jeśli nie będzie chciał, to mogę prosić i błagać i nic z tego 🙂 Zrozumiałem że Bóg jest suwerenny i robi co chcę, a moje wpasowywanie go w jakieś schematy działania, ramki nie mają tu nic do gadania
Ja zacząłem przygodę z Bogiem od takiego wołania: Oddam wszystko za 5 minut życia z Tobą. Mam teraz więcej niż 5 minut.
Frustrację rozumiem bo sam mam jedną. Dopada mnie ilekroć wychodzi temat związków. Proszę Boga o dziewczynę, i chcę ją od bardzo dawna. Ale ufam, że jest powód i że to dla mojego dobra.
Wierze że Ci sie uda. Z mojego doswiadczenia. Jestem prawie trzy lata w zwiazku. Spotkałem ja, jak dałem sobie spokój z kobietami i relacjami. Po prostu totalnie odpuściłem. Może i u Ciebie to sie sprawdzi? W innych dziedzinach klapa. Moje starania np w pracy się nie opłaciły, bo nie przedłużyli mi umowy. I ogólnie dużo jest takich rzeczy w moim życiu które sie jak gówno przykleiły. Może Bóg ma jakiś wiekszy plan, którego widze wycinek. A może sam sobie tak tlumcze rzeczywistość w której od dziecka jestem nieechcianym i niekochanym dzieckiem przez swojego ojca. I jak widać przez Boga także.
Niezależnie od tego, czy produkujesz beton, choć nigdy o tym nie marzyłeś, czy spełniłeś swoje marzenia i lepisz miętowe fiutki z czekolady, nie widzę tutaj co do rzeczy ma Bóg. Zamiast na Boga możesz narzekać na los, na kraj, albo jak Amadeusz z komentarza, na ojca, który nie kochał. Bóg nie jest pośrednikiem pracy nagabującym siłę roboczą producentom betonu.
No masz rację, trochę narzekam. Ale ten wpis pokazuje też, że wybrałem drogę i będę nią szedł, choćby była trudna i nie spełniała moich oczekiwań. Bo wierzę w tego, za którym idę. Nie będę narzekał na los, kraj i ojca, bo żadna z tych rzeczy nie panuje nade mną.
Ale powiem ci, że twoje pierwsze zdanie, pomijając wątek Boga, rozbawiło mnie i trochę zawstydziło. Wychodzi na to, że marzę o „fiutkach z czekolady”, podczas gdy życie podsuwa beton. Ale czy nie lepiej by było, gdybym cieszył się tym, co mam?
Też mnie rozbawiły te miętowe czekoladki. Fajny wpis i rozumiem go. Chciałem tylko zaznaczyć, że Bóg wcale nie spycha nas na jakieś marne ścieżki życia, bo wydaje mi się, że niektórzy mogliby takie wrażenie odnieść. Generalnie mamy szeroki wybór, na pewno szerszy, niż żyjąc bez Boga. Życie z Bogiem jest lżejsze niż bez Niego. Na pewno rzadko mamy życie takie, jakie sobie wyobrażamy, żyjąc bez Boga również. Starając się chodzić Jego drogami (liczba mnoga – jak w Biblii) zawsze mamy sensowniejsze i bogatsze (w doświadczenia) życie, szczególnie kiedy patrzymy nie z perspektywy czasu.
Wszystko prawda. Tylko tego szerokiego wyboru u siebie w życiu nie widzę.
Ostatnio przyszła mi do głowy taka myśl: Czemu ja w ogóle mam jakieś oczekiwania względem życia? Przecież jestem tu tylko aktorem, a nie reżyserem.
”Chciałem tylko zaznaczyć, że Bóg wcale nie spycha nas na jakieś marne ścieżki życia, bo wydaje mi się, że niektórzy mogliby takie wrażenie odnieść.”
Skąd wiesz co robi Bóg?
Odkrywam Boga głównie poprzez lekturę Biblii. Mówię o biblijnym Bogu. Gdzie dokładnie jest napisane, że Bóg nie spycha nas na marne ścieżki? Raczej to oczywiste, ale podam choćby w Mt. 11:30 czutamy, że słodkie jest jarzmo Boga, a Jego brzemię lekkie.
”Mówię o biblijnym Bogu.” A to jest jakiś niebiblijny? Koscioły protestanckie często używają tego zwrotu ”Bóg biblijny” ”Bóg z Biblii”
”Gdzie dokładnie jest napisane, że Bóg nie spycha nas na marne ścieżki? ” Rozumiem tak Tobie osobiście powiedział, czy sobie po prostu to dopowiedziałeś?
Poprzez określenie „biblijny Bóg” mam na myśli Boga opisanego przez Biblię. Boga w ramach nauki biblijnej. Można mówić o Bogu Koranu, Bogu kantowskim, Bogu panteistycznym, Bogu katolickim, jakimś bogu przez małe b itd.. Chodzi o zaznaczenie źródła, na którym się opieram używając tego pojęcia. Samo pojęcie Bóg jest zbyt ogólne i w zasadzie niewiele mówi, prawda?
Uważam, że Bóg nie spycha nas na marne ścieżki wnioskując po lekturze Biblii.
Przysłów 3:5-6 – „Zaufaj Panu całym swoim sercem i nie opieraj się na własnym rozumie; na wszystkich swoich drogach uznawaj Jego, a On prostować będzie twoje ścieżki.”
Kolejny fragment, który zapewnia, że w życiu z Bogiem sam On pomaga nam, doskonaląc wybrane przez nas drogi.
Rozumiem, że zrozumiałeś moją wypowiedź, jakbym znał Boga lepiej niż inni, jakbym używał Boga, jak swojej marionetki wmawiając innym co to On nie robi. Takie wymyślanie boga jest czymś niefajnym i stronię od czegoś takiego. Tak jak mówię, opieram się na nauce biblijnej i jestem w stanie bronić swoich wypowiedzi właśnie na bazie treści Biblii.
Pozdrawiam Cię!
Bardzo mnie rozbawił ten wpis – dziękuję :-D.
„I mam czasem wrażenie, że Bóg tylko siedzi i patrzy, kiedy ja stracę cierpliwość. Kiedy powiem, że walę to wszystko i chcę po swojemu.”
Może czasem warto stracić cierpliwość i spróbować czegoś innego, żeby wiedzieć co tracisz i gdzie to cię zaprowadzi…
Ja sam czasem miewam wątpliwości, bo gdzieś tam z tyłu głowy pojawia mi się myśl, że a kurde może by tak skupić się głównie na zarabianiu pieniędzy, posiadaniu, karierze, mieć wszystko w dupie, pić tylko drinki z palemkami, leżeć na plaży, itp.. Ty by mogło być całkiem przyjemne… No, ale zaraz sobie też przypominam dokąd mnie ta droga zaprowadzi i kim się stanę jak tak będę żył… I przypominam sobie, że te rzeczy które robię teraz jako chrześcijanin też są bardzo fajne, a do tego pożyteczne. I w ramach bycia chrześcijaninem miałem w sumie jedne z najpiękniejszych w życiu chwil i nie jest nudno, są ciągłe wyzwania :-). Tak, więc wychodzi, że kurcze Bóg chce jednak, żebyśmy byli szczęśliwi, wolni, a zarazem chce, żebyśmy coś sensownego robili. I ja jednak wolę zaufać Bogu niż tylko samemu iść przez życie ze swoimi „chcicami”. No, ale to moja droga i ja to już wiem.
Dzięki za komentarz. To miło, że mój wpis cię rozbawił. U mnie też najpiękniejsze chwile to te z Bogiem.
Chciałem w tym miejscu napisać więcej mało optymistycznych rzeczy, ale po przemyśleniu stwierdziłem, że wcale tak nie myślę, więc wybacz, Lukszmar, ale moja odpowiedź na twój komentarz będzie krótka 🙂
”No, ale zaraz sobie też przypominam dokąd mnie ta droga zaprowadzi i kim się stanę jak tak będę żył” Jak to kim się staniesz? wystarczy mieć nad tym kontrole i nie popadać w skrajności.
Widzicie ludzie jakie to proste? I po co te wszystkie książki i długie rozmowy i sesje z terapeutami? Przecież wystarczy tylko:
1. „mieć kontrolę”
2. „nie popadać w skrajności”
Proste? Proste. Należy się 200zł za konsultację.
Heh, łatwo mówić :-).
Tak jak napisał Martin, jak to takie proste to Adam otwórz poradnię psychologiczną lub zostań coachem i zobaczymy co zdziałasz :-).
Czy znajomość pracy tłoków w aucie czyni z Ciebie specjalistę z dziedziny motoryzacji i mechaniki?
Martin, czy to prawda że Żydzi postrzegają nie-żydów jako goyów? czyli gatunek gorszy? Ostatnio dużo czytam na ten temat i się interesuje. Gównie talmud o tym mówi i Tora
Na świecie żyje 15 milionów Żydów, spodziewasz się, że znam większość z nich? Ja znam tylko parę osób. Jak zawsze, każdy ma swoje zdanie. No wiesz, to nie są klony, co identycznie myślą.
Z tych, których znam nikt akurat nie uważał nikogo za gorszy gatunek z powodu narodowości, religii czy pochodzenia. Po doświadczeniach Holokaustu, nie spodziewam się, żeby się znalazło dużo osób pochodzenia Żydowskiego, które by uważały, że podział na nad-ludzi i pod-ludzi to dobry pomysł. Myślę, że za dużo ich rodziny przeszły, żeby powtarzać tą samą głupotę kolejny raz.
A poza tym większość dzisiejszych Żydów nie jest szczególnie przywiązana do Talmudu. Bogate społeczeństwa zwykle nie traktują religii poważnie, a Izrael do najbiedniejszych nie należy.
Co konkretnie mówi Talmud to nie wiem, ale Torę znam dobrze i tam nigdzie nie ma nic o tym, że nie-Żydzi to jakiś gorszy gatunek. Czemu trudno się dziwić, bo kiedy Tora powstawała to w ogóle jeszcze nie było czegoś takiego jak Żydzi, tylko Hebrajczycy albo Izraelici. Żydzi pochodzą od Judy – jednego z dwóch królestw, które zostały po rozpadzie, który był w czasach króla Dawida. A Tora to była pisana grubo przed Dawidem.
Tak że te głupie podziały na podludzi i nadludzi to jest późniejszy pomysł. Wraca co jakiś czas, bo przemawia do głupich i aroganckich ludzi, którzy tanim kosztem chcą poczuć, że są lepsi niż naprawdę są.
Wszędzie tacy się znajdą. Ale myślę, że wśród współczesnych Izraelczyków dużo takich nie znajdziesz. Już prędzej wśród Polaków.
Jedno chcę podkreślić, że to nie jest koncepcja z Biblii. Bóg mówił i w Starym Testamencie, że każdy z zewnątrz może przyjść i czcić Boga Izraela, niezależnie od pochodzenia. Biblia (w odróżnieniu od Koranu i Talmudu) jest dużo bardziej uniwersalna (w sensie: nie przywiązana do jednej kultury) niż ludziom się wydaje.
Pozwol że zacytuje;
Bóg mówił i w Starym Testamencie, że każdy z zewnątrz może przyjść i czcić Boga Izraela, niezależnie od pochodzenia. Biblia (w odróżnieniu od Koranu i Talmudu) jest dużo bardziej uniwersalna (w sensie: nie przywiązana do jednej kultury) niż ludziom się wydaje.
Natomiast w NT Jezus mówi że nie idźcie do pogan — mówi — i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.” (Mt 10, 5-6)
„Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. A ona przyszła, upadła przed nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi !”. On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom” (Mt 15, 22-28)
Jak to pogodzić?