Siedzę sztywny, zdrętwiały, oglądam jak ludzie na koncercie skaczą. Oglądam już którąś godzinę swe stare nagrania, gdy żyłem.
Dlaczego życie jest zawsze w przeszłości, nigdy teraz?
„Kiedyś to było.”
„Kiedyś to będzie.”
„Kiedyś” – uniwersalny wyraz dwukierunkowy.
Bóg powiedział: Twoje życie będzie tak ciekawe, że ci majtki spadną.
Jeszcze nie spadają. Choć przyznam, mam coraz mniej czasu na oglądanie YouTube. Toteż siedzę w nocy. Dlaczego? Sam nie wiem.
Zapomniałem jak się pisze. Zapomniałem jak się śpiewa. Zapomniałem jak się kocha.
A może nigdy nie pamiętałem.
I teraz przypominam sobie. Przypominam, bo dobre już było. Dobre ewentualnie będzie. A teraz?
Teraz jest dupa. Ból, znój i trud. Trud, który za parę lat nazwę:
Kiedyś to było.
I znów będę wyczuwał zmysłem duszy te wonie tamtych czasów. Cudowne wonie, które zawsze tylko były. Nigdy są.
Czy po to nie mogę spać w nocy, aby napisać tę notkę? Tajemniczą, zagadkową, do przesady poetycką?
Czy po to człowiek żyje, aby tworzyć? Czy po to, abym za parę lat przeczytał i powiedział: Kiedyś to były notki. Kiedyś to umiałem pisać.
A teraz?
Mnie się podoba i końcowe pytanie do mnie trafia 👍
Pozdrowienia Aliktus. Wracaj do świata żywych – tu wciąż fajnie jest 🙂
No ja myślę! Zwłaszcza nie mogę się doczekać zimowego Odwyk Campu.